Niezbędnik

Bóg z głowy

Czym się różnią mózgi wierzących od mózgów niedowiarków?

Co się dzieje w mózgu osoby wierzącej? Co się dzieje w mózgu osoby wierzącej? Esteban Chiner / Flickr CC by 2.0
Czy religia może być produktem ewolucji biologicznej?
Według prof. Edwarda O. Wilsona z Harvardu, twórcy socjobiologii, zjawisko religii stanowi dla tej dziedziny nauki największe wyzwanie.Rick Friedman/AN Według prof. Edwarda O. Wilsona z Harvardu, twórcy socjobiologii, zjawisko religii stanowi dla tej dziedziny nauki największe wyzwanie.
Dr Andrew Newberg, amerykański radiolog, badał za pomocą technik obrazowania, co się działo w głowie jego kolegi praktykującego buddyjską medytację.Matt Rourke/AP Photo/AN Dr Andrew Newberg, amerykański radiolog, badał za pomocą technik obrazowania, co się działo w głowie jego kolegi praktykującego buddyjską medytację.
Obraz mózgu podczas modlitwy.Science Photo Library/EAST NEWS Obraz mózgu podczas modlitwy.

Artykuł ukazał się w NIEZBĘDNIKU INTELIGENTA 7 lutego 2014 roku.

Czy religia może być produktem ewolucji biologicznej? A zatem: czy wiara w boga(ów) i świat nadprzyrodzony dawała jakieś korzyści przodkom i dlatego była promowana przez dobór naturalny? Jeśli tak rzeczywiście się działo – do czego skłania się część naukowców – to być może śladów religii należy szukać w genach, a drugim krokiem powinno być zajrzenie do ludzkiego mózgu.

Tak uważa m.in. psycholog Thomas Bouchard, pracujący na University of Minnesota i badający bliźnięta jednojajowe (identyczne pod względem genetycznym). Uzyskał on wyniki sugerujące, że skłonność do przeżywania mistycznych uniesień może być dziedziczna. Także Dean Hamer, genetyk z Narodowych Instytutów Zdrowia pod Waszyngtonem, napisał w swojej książce „The God Gene” (Boży gen), że wiarę religijną mamy zakodowaną w DNA. Choć jednocześnie szczerze przyznał na łamach tygodnika „New Scientist”, iż naukowcy nie mają pojęcia, czym dokładnie to genetyczne podłoże jest i jak oddziałuje na nasze mózgi.

Na razie amerykańskiemu uczonemu udało się, również dzięki badaniu bliźniąt jednojajowych, zidentyfikować gen noszący nazwę VMAT2, który wydaje się mieć wpływ na zainteresowanie światem nadprzyrodzonym. Skądinąd wiadomo, że VMAT2 jest zaangażowany w wydzielanie w mózgu neuroprzekaźników (serotoniny, dopaminy i noradrenaliny), czyli substancji chemicznych odpowiedzialnych za komunikację pomiędzy neuronami.

Padaczka i poczucie bliskości Boga

Warto w tym miejscu przywołać rezultaty badań prowadzonych w ramach tzw. neuroteologii, nowej i kontrowersyjnej dziedziny przyglądającej się temu, co dzieje się w głowach ludzi wierzących. Po pierwsze, badacze szukając mózgowych podstaw dla ludzkiej religijności, sięgnęli po stare dokumenty i natrafili na przekazy dotyczące ataków epilepsji. Sam Hipokrates w V w. p.n.e. padaczkę nazwał świętą chorobą. Głównie dlatego, że któż inny niż bogowie byłby w stanie rzucić człowieka na ziemię, wywołać skurcze i pozbawić go przytomności. Po drugie zaś, u chorych na padaczkę skroniową w trakcie ataków występuje wrażenie bliskości i namacalności Boga, co mogło być przyczyną wielu religijnych nawróceń.

Być może również wizje mistyków są związane z zaburzeniami neurologicznymi. Wiadomo np., że żyjąca w średniowieczu mistyczka i kompozytorka Hildegarda z Bingen cierpiała na bardzo silne ataki migreny. Z kolei Ellen White, jedna z założycielek Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego, w wieku 9 lat uległa wypadkowi, na skutek którego doznała uszkodzenia mózgu. Od tamtej pory zaczęła mieć wizje. Trudno jednak dziś rozstrzygnąć, kto spośród postaci znaczących w dziejach religii rzeczywiście cierpiał na jakieś zburzenia neurologiczne (można np. spotkać się z hipotezą, że św. Paweł – obok Jezusa Chrystusa najważniejsza postać chrześcijaństwa – był chory na padaczkę), a kto nie.

Spore poruszenie w tej kwestii wywołał neuronaukowiec Michael Persinger z kanadyjskiego Laurentian University. Przeanalizował on wyniki badań osób cierpiących na padaczkę skroniową, charakteryzującą się nieprawidłową aktywnością elektryczną w płatach skroniowych mózgu. Ludzie nią dotknięci często doświadczają głębokich przeżyć religijnych, mają wizje, słyszą głos Boga itp. Reagują też specyficznie w testach słownych. Gdy badanym prezentowano wyrazy należące do trzech grup: neutralnej (np. stół), erotycznej (np. seks oralny) i religijnej (np. Bóg), to osoby zdrowe najsilniej emocjonalnie reagowały na słowa związane z erotyką. Natomiast cierpiący na padaczkę skroniową na wyrazy religijne.

Podobne doświadczenie przeprowadził w latach 90. XX w. neurolog Vilayanur Ramachandran z University of California w San Diego. Z tym że pokazywał on osobom zdrowym i cierpiącym na padaczkę skroniową różne obrazy – obojętne emocjonalnie krajobrazy, sceny seksu, przemocy oraz sceny religijne – i jednocześnie mierzył ich reakcję skórno­galwaniczną (bo pod wpływem emocji nasza skóra lepiej przewodzi prąd). Jego badanie potwierdziło doświadczenie Persingera o związku między aktywnością płatów skroniowych i religijnym myśleniem.

Natomiast Persinger postanowił sprawdzić, czy u zdrowych ludzi da się sztucznie wywołać wrażenie bliskości Boga, zaburzając pracę właśnie rejonów skroniowych mózgu. W tym celu przerobił kask do jazdy saniami motorowymi na urządzenie wytwarzające w odpowiednich miejscach pole magnetyczne. Persinger twierdził, że 80 proc. osób, które go założyły, zaczęło doznawać niezwykłych wizji religijnych, np. przejmującego odczucia bliskości istoty nadprzyrodzonej. Boski hełm dał sobie założyć nawet słynny wojujący ateista i ewolucjonista prof. Richard Dawkins, ale – jak relacjonował – poza kłopotami z oddechem i drętwieniem kończyn (badanie trwało 40 min) nie poczuł niczego specjalnego. Za to psycholog Susan Blackmore, znana demaskatorka zjawisk paranormalnych i propagatorka teorii memów, wspomina, że urządzenie Persingera wywołało w niej niezwykłe doznania mistyczne.

Pod koniec 2004 r. na łamach tygodnika „Nature” ukazał się artykuł szwedzkich naukowców, którzy postanowili powtórzyć eksperyment Persingera. Hełm nie wywoływał u badanych religijnych doznań. Kwestia ta nadal jest przedmiotem naukowego sporu – Persinger zarzuca bowiem Szwedom, że zbyt krótko poddawali działaniu pola magnetycznego mózgi uczestników eksperymentu. Jednak kolejne badania, których wyniki opublikowano w 2012 r., zdają się potwierdzać sceptycyzm skandynawskich uczonych.

Co się dzieje w mózgu osoby wierzącej?

Chyba najbardziej znane badanie na temat religii i pracy mózgu przeprowadzili dwaj naukowcy amerykańscy – radiolog Andrew Newberg oraz psychiatra Eugene d’Aquili z University of Pennsylvania. Za pomocą technik obrazowania obserwowali oni, co się działo w głowie ich kolegi dr. Mi­chaela Baime’a, praktykującego buddyjską medytację. Gdy Baime wprawił się w stan duchowej ekstazy, którą określił jako „wyzbycie się siebie i poczucie jedności z Wszechświatem”, pociągał za linkę trzymaną przez Newberga. Wtedy badacz wstrzykiwał mu do żył substancję radioaktywną, która docierała do mózgu i gromadziła się w najbardziej ukrwionych miejscach, co wychwytywał skaner PET.

Okazało się, że gdy Michael medytował, to w jego mózgu uległy wyciszeniu (zmniejszył się przepływ krwi) płaty ciemieniowe odpowiedzialne m.in. za orientację przestrzenną i zdolność oddzielenia siebie od świata. Naukowcy stwierdzili, że ten obszar mózgu stawał się wówczas nieczuły na bodźce zmysłowe. Podobne doświadczenie zostało powtórzone przy współudziale innych medytujących buddystów i sióstr klarysek, które również potrafią wprowadzić się w stan religijnej medytacji. Reakcje fizyczne były podobne, a więc nie są one zależne od religii.

Jak widać, trudno potrzeby religijności wiązać tylko i wyłącznie z jedną częścią mózgu. Po głośnym eksperymencie Newberga i d’Aquili media wyciągnęły z tego kuriozalny wniosek o istnieniu modułu Boga w ludzkich mózgach – mówi prof. Halina Grzymała-Moszczyńska z Uniwersytetu Jagiellońskiego zajmująca się psychologią religii i klinicznymi aspektami religijności. – Ale ani Newberg, ani d’Aquili nie byli zbyt szczęśliwi z tego powodu, bo ich badanie pokazało jedynie, jak zmienia się funkcjonowanie mózgu w momencie wchodzenia w stan doświadczenia mistycznego. Mówienie, że jakaś część mózgu odpowiada za sferę duchowo-mistyczną, to redukcjonizm i uproszczenie.

Opisane wyżej badania mówią wyłącznie o zaburzeniach pracy mózgu albo działaniu tego organu w trakcie specjalnych i żmudnych praktyk religijnych. A co dzieje się w głowach zwykłych wierzących? Według niektórych naukowców, nasza skłonność do wiary w zjawiska nadprzyrodzone może po części wynikać z działania dwóch wrodzonych i ewolucyjnie ukształtowanych mechanizmów. Pierwszy z nich polega na nieświadomym rejestrowaniu subtelnych sygnałów napływających z otaczającego świata. Wyobraźmy sobie taką oto sytuację: spotyka się dwóch kolegów ze studiów. W pewnym momencie jeden mówi do drugiego: Właśnie przyszło mi do głowy, co może dziać się z naszym kumplem Janem Kowalskim? Na co drugi odpowiada: To niesamowite, dokładnie w tym samym momencie pomyślałem o nim. Telepatia? Istnieje znacznie prostsze wyjaśnienie. Mózgi obydwu panów mogły nieświadomie zarejestrować np. obraz mijanej po drodze osoby podobnej do Jana Kowalskiego. Pobudziły w ten sposób wspomnienie z nim związane.

Badania wykazały, że osoby chętniej skłaniające się ku wierze w zjawiska paranormalne, lepiej przetwarzają takie nieświadome informacje. Uczeni z Goldsmith Col­lege w Londynie poprosili uczestników eksperymentu o zgadywanie, jaki symbol (mogło to być: koło, krzyż, kwadrat, gwiazda albo trzy fale) znajduje się na odwrocie karty wyświetlanej na ekranie komputera. Jednocześnie badanym prezentowano ten symbol w czasie zaledwie 14,3 milisekundy – zbyt szybko, by świadomie mógł go zarejestrować mózg. Okazało się, że osoby wierzące w zjawiska nadprzyrodzone znacznie lepiej zgadywały, jaki rysunek jest na odwrocie karty. Dlaczego? Zdolność nieświadomego rejestrowania bodźców napływających z otaczającego świata mogła być bardzo przydatna naszym przodkom, ale równocześnie prowadziła do wiary, że istnieją tajemnicze siły pozwalające widzieć to, co ukryte, odgadywać myśli itd.

Nasz mózg dysponuje również silną skłonnością do wyszukiwania w strumieniu chaotycznych informacji jakichś wzorów, regularności. Tłumaczy się to tym, że np. dostrzeżenie zakamuflowanego w zaroślach drapieżnika – kształtu albo barw tygrysa – nieraz ratowało życie. U wielu ludzi mózgi nadgorliwie wyszukują takich regularności. Tym m.in. można wytłumaczyć dostrzeganie na szybach czy korze drzew wizerunków Matki Boskiej z Dzieciątkiem etc., gdy zupełnie przypadkowe plamy wydają się układać w znaczące kształty.

Okazało się, że osoby, które przejawiają skłonność do dostrzegania m.in. kształtów czy wzorów tam, gdzie ich w rzeczywistości nie ma, charakteryzują się zwiększoną aktywnością prawej półkuli mózgu. Jest ona nazywana półkulą artystyczną, gdyż, z grubsza rzecz biorąc, związana jest m.in. z wyobraźnią. Lewa natomiast to tzw. półkula ­akademicka, bardziej odpowiedzialna m.in. za myślenie logiczne i racjonalną analizę. W pewnym badaniu poproszono osoby, by spróbowały znaleźć związek pomiędzy odległymi znaczeniowo wyrazami, używając lewej bądź prawej półkuli (patrzyły raz prawym, raz lewym okiem). Używając prawej półkuli ludzie o większej skłonności do wiary w zjawiska paranormalne szybciej stwierdzali, iż np. lew i paski kojarzą się z tygrysem. Tymczasem niektórzy „niewierzący” w ogóle nie potrafili dostrzec jakiegokolwiek powiązania.

Religia i pobożność. Czy wszyscy jesteśmy Homo religiosus?

Można sobie zatem zadać pytanie – czy po prostu mamy do czynienia z ludźmi mniej lub bardziej wrażliwymi na duchowość, jak twierdził Mircea Eliade, wprowadzając pojęcie Homo religiosus? – Sądzę, że nasza potrzeba duchowości ma swoje korzenie w naszej ewolucyjnej przeszłości. Przez tysiące lat dominowało myślenie magiczne, więc religijność mamy niejako wpisaną w krew, a tego spadku po przodkach nie zrzuci z nas tak szybko ani technologia, ani racjonalizm. Jesteśmy zatem religijni niezależnie od tego, czy sobie zdajemy z tego sprawę, czy nie – mówi psycholog prof. Bartłomiej Dobroczyński z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Coś w tym jest, bo wielu biorących udział w eksperymentach ludzi na pytanie „czy jesteś religijny?” odpowiada, że nie, ale duchowość jest już dla nich ważna. Badania prof. Davida Haya z Religious Experience Research Unit w Oksfordzie przeprowadzone wśród dzieci z rodzin wierzących i niewierzących wykazały, że potrzeba duchowości występuje w obu tych grupach na podobnym poziomie, choć pojęcie duchowości jest różnie rozumiane.

Bo religijność nie jest wcale tożsama z pojęciem pobożności. Gdy psycholodzy proszą ludzi o opis swoich duchowych przeżyć, ci najczęściej mówią o poczuciu harmonii i jedności z naturą albo opisują przeżycia związane z sytuacją zagrażającą życiu. Stosunkowo rzadko zaś opisują wizje, w których pojawiają się np. postacie Jezusa i Maryi. U większości ten kontakt z sacrum nie miał nic wspólnego z przebywaniem w kościele, a nawet z wiarą w Boga.

Trudno z tych naukowych puzzli ułożyć jakiś jeden spójny obraz genezy religii. Uczeni nie są zgodni choćby co do tak podstawowej kwestii, czy wiara w świat nadprzyrodzony wyewoluowała, gdyż była korzystna dla jednostek tworzących społeczności, czy też jest to tylko produkt uboczny, który przypadkowo wyrósł na mechanizmach głęboko zakorzenionych w ludzkiej psychice. Zresztą potrzeba duchowości wcale nie jest typowa tylko dla człowieka. – Reakcja dzikich pawianów na wschód i zachód słońca pokazuje, że i one wykonują rodzaj religijnego rytuału: zwracają się w stronę tarczy słonecznej, by ją przywitać lub pożegnać szczekaniem. Twierdzenie, że jesteśmy pod tym względem wyjątkowi, to arogancja – uważa prof. Grzymała-Moszczyńska.

Pod koniec lat 70. ubiegłego wieku Edward O. Wilson, profesor Uniwersytetu Harvarda i twórca socjobiologii, czyli dyscypliny mającej wyjaśnić wszelkie zachowania człowieka w kategoriach biologicznych, uznał, że zjawisko religii stanowi dla tej nowej dziedziny największe wyzwanie. „Nawet jeśli procesy religijne mają podstawę materialną, która jest w zasięgu konwencjonalnej nauki, odnalezienie jej jest rzeczą trudną” – stwierdził w swojej książce „O naturze ludzkiej”.

Niezbędnik Inteligenta „Zrozumieć mózg” (100071) z dnia 15.04.2013; Mózg wizjonerów; s. 109
Oryginalny tytuł tekstu: "Bóg z głowy"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną