Piotr Sarzyński: – Zanim porozmawiamy o sztuce, ustalmy pewne fakty biograficzne. Jest pan Szwajcarem czy Francuzem?
Nicolas Grospierre: – W Szwajcarii się tylko urodziłem. Mój ojciec jest Francuzem, matka – Polką. Do 22 roku życia mieszkałem w Paryżu. Wychowywałem się w kulturze francuskiej, ale od dzieciństwa miałem też kontakty z Polską. W domu z matką rozmawialiśmy w jej ojczystym języku, jako dziecko często jeździłem do Polski na wakacje. Nawet na maturze jako jeden z przedmiotów zdawałem język polski. Jedna z moich prac magisterskich dotyczyła kwestii inteligencji i jej zmian w postkomunistycznej Polsce, a druga – roli KRRiT w budowaniu demokracji w Polsce.
W początkach pana drogi zawodowej nic nie wskazywało na dalszą karierę artystyczną.
To prawda. Najpierw skończyłem studia politologiczne w Paryżu, później studiowałem w London School of Economics. Po studiach, ze względu na zainteresowania zawodowe i rodzinę, miałem ochotę popracować w Polsce. Ciekawa oferta przyszła z Canal Plus. Myślałem, że ta przygoda potrwa dwa–trzy lata. A trwa do dziś.
Poszedł pan w ślady siostry.
A dokładnie siostry przyrodniej, Nicole. Tak, ona przyjechała do Polski na chwilę pod koniec lat 70. Miała tu odpocząć przez parę miesięcy. I została. Ma czworo dzieci i dwoje wnuków, a jej mężem jest znany muzyk alternatywny Słoma Słomiński. Do dziś wiodą na wsi taki neohipisowski tryb życia.
Domyślam się, że w Canal Plus wytrzymał pan niedługo.
Zdziwi się pan, ale zostałem tam na ponad 10 lat, odszedłem ostatecznie dopiero w 2009 r. Fakt, że tylko rok wytrzymałem na pełnym etacie, a później na pół, a nawet ćwierć etatu. Szybko zdałem sobie sprawę, że praca w firmie komercyjnej to nie dla mnie.