Finansowanie inwestycji w kulturę z wykorzystaniem Funduszy Europejskich było tematem dyskusji, która zainaugurowała tegoroczne Letnie Ogrody POLITYKI w Elblągu. W ciągu ostatnich siedmiu lat na budowę obiektów kultury, infrastruktury szkolnictwa artystycznego i ochrony dziedzictwa narodowego Polska miała do dyspozycji około 5 mld zł z Unii. W przyszłym roku zacznie się nowa perspektywa finansowa, a wraz z nią pojawią się nowe unijne pieniądze i nowe wyzwania. Tym pilniej trzeba odpowiedzieć na pytania: jak wykorzystaliśmy dotychczasowe dotacje? Czy nowo powstałe gmachy i centra związane ze sztuką i muzyką znajdą publiczność i zarobią na swoje utrzymanie? A może zmienią się w niszczejące pomniki próżności? Na te pytania starała się odpowiedzieć Monika Smoleń-Bromska, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego, odpowiedzialna w swoim resorcie za wykorzystanie Funduszy Europejskich, która była gościem Jerzego Baczyńskiego, redaktora naczelnego POLITYKI.
Jesteśmy jednym z krajów, które na inwestycje związane z kulturą przeznaczyły stosunkowo największe kwoty. Taka decyzja budziła wątpliwości po stronie brukselskich urzędników. W ich ocenie – przy naszych zapóźnieniach cywilizacyjnych – inwestowanie tak dużych pieniędzy w zabytki, muzea i filharmonie było jak umieszczanie wisienki na torcie, którego de facto jeszcze nie ma. Zdaniem wiceminister Moniki Smoleń-Bromskiej, polski punkt widzenia z założenia był inny. – Kulturę traktowaliśmy jak jedną z gałęzi gospodarki, zgodnie z hasłem: kultura się liczy – powiedziała wiceminister. Teraz jednak to, czy się policzy, w dużej mierze zależy od profesjonalizmu osób zarządzających nowymi obiektami.