Świadek incognito
Najbardziej tajemniczy polski milioner, właściciel Black-Red-White
Tadeusz Chmiel, siódmy na aktualnej liście najbogatszych Polaków według „Forbesa”, zamierza wejść na giełdę. I może się poślizgnąć. Dlaczego nabywcy akcji mieliby obdarzyć go zaufaniem większym niż on ich? Stanisław Bosak, prezes firmy, też z Chmielka, odpowiedzialny za debiut giełdowy, ma więc nie lada problem. Wywojował zgodę Tadeusza na wynajęcie firmy PR, powierzając jej kreowanie własnego wizerunku. Ale z jej pracownikami spotkać się nie chce. Czyżby zamierzał do prospektu emisyjnego dołączyć swój portret pamięciowy?
Z chmielu do stolarki
Chmielek to bogata wieś, 22 km od Biłgoraja. Jej mieszkańcy od zawsze bogacili się na legalnej uprawie tytoniu i niekoniecznie legalnym warzeniu piwa. Tadeusz Chmiel jeden dom, ten rodzinny, ma w Chmielku, drugi w Lublinie. Nawet jego sąsiad Janusz Palikot, biznesmen alkoholowy, a dziś poseł Platformy Obywatelskiej, nie wie gdzie. Na próby Palikota, żeby się poznać, Chmiel nie zareagował.
Co innego Andrzej Miazga, też z Chmielka. Zbliżyli się z Tadkiem już w dorosłym życiu; Miazga miał 23 lata, postanowił oderwać się od chmielowej tyczki i założyć warsztat stolarski. Był 1980 r., Tadek Chmiel już warsztat miał. Obaj jednak nie posiadali uprawnień, więc żeby uzyskać dyplom czeladniczy, zapisali się na kurs w Cechu Rzemiosł Różnych. O konkurencji między stolarzami nie było mowy, ludzie brali wszystko, cokolwiek fachowcy byli w stanie wyprodukować. Ale nie bardzo było z czego. Gdy więc któryś z nich zdobył przydział na płyty, okucia, dzielili się między sobą. Miazdze podobała się słowność i uczciwość Tadeusza. Zauważył też, że w ogóle nie przeklina, nie toleruje też wulgarnych słów u innych. Za to od Chmiela można było wylecieć z pracy.
Miazga nie mówi, że Chmiel to przyjaciel, ale zaufanie do niego musiał mieć ogromne.