Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Klasyki Polityki

Upadek

Jak dzielna Marysia została morderczynią

Wydawało jej się, że to dziecko nie żyje. Wcale się nie ruszało. Sięgnęła po miskę czerwoną, stojącą nieopodal i włożyła tam dziecko. Więcej nie pamięta. Wydawało jej się, że to dziecko nie żyje. Wcale się nie ruszało. Sięgnęła po miskę czerwoną, stojącą nieopodal i włożyła tam dziecko. Więcej nie pamięta. Łukasz Rayski / Polityka
Właściwie nie wiadomo, skąd się taka dziewczynka wzięła akurat w tej rodzinie.
Maria wykopała dołek pod jabłonką. Mały, bo na więcej nie miała siły. Włożyła tam gołe ciałko, a na spulchnioną ziemię położyła dwie wycieraczki samochodowe.Łukasz Rayski/Polityka Maria wykopała dołek pod jabłonką. Mały, bo na więcej nie miała siły. Włożyła tam gołe ciałko, a na spulchnioną ziemię położyła dwie wycieraczki samochodowe.

Biuro Dowodów Rzeczowych zapytuje Sąd Rejonowy w Tarnowie, co dalej z dowodami rzeczowymi: miednicą plastikową koloru czerwonego, nożyczkami dużymi koloru szarego z gumą oraz kołdrą letnią w kolorze niebieskim, w kwiaty. Dowody zostały zebrane w sprawie o morderstwo noworodka. Okres przechowywania ich upłynął. Uprawniona, Maria S., mimo ponownych wezwań nie stawiła się po odbiór.

1

Maria S., gdy to się stało, była dumą swojej wsi. Miała 20 lat.

Właściwie nie wiadomo, skąd się taka dziewczynka wzięła akurat w tej rodzinie. Ojciec pijący. Palacz w pobliskim domu dziecka. O rok młodszy brat, od kiedy dorósł, też pije. Najmłodszy brat upośledzony umysłowo. A ona – pięć języków obcych, olimpiady z polskiego wygrywane na poziomie wojewódzkim, technikum ukończone z wyróżnieniem. Studia dzienne. Inteligencja powyżej 120, czyli grubo ponad średnią, jak to policzyli psychiatrzy, badający ją w charakterze oskarżonej na zlecenie sądu w Tarnowie.

Dom i rodzinę trzymała w garści mama – kiedy żyła. Ale zawalił się na nią dach stodoły. Marysia, najstarsza z trójki, miała wtedy 3 lata. Ojciec nie czuł się biegły w opiece. Dzieci – półsieroty – zabrano więc do domu dziecka. Tego samego, z którego niebawem zwolniono ich ojca za pijaństwo. Maria opowie później jednak psychologom, że praca taty w instytucji niczego specjalnego jej i rodzeństwu nie gwarantowała. Drewniakami bili ich jak wszystkich innych. Albo może bardziej.

Gdy Marysia miała 6 lat, zabrała ją do siebie babcia ze strony ojca. Zachęcana przez panie z pomocy społecznej, żeby taka zdolna dziewczynka się nie marnowała. Babcia była bardzo zasadnicza; herbaty pić po godz. 19 nie wolno. Słodycze są zabronione, bo psują się zęby i charakter, poza tym i tak nigdy słodyczy w tym domu nie było.

Polityka 24.2012 (2862) z dnia 13.06.2012; kraj; s. 36
Oryginalny tytuł tekstu: "Upadek"
Reklama