Jaki dom, takie wesele
Domy weselne, czyli śluby po polsku. Ten rynek wart jest 10 mld zł
Ślubne przyjęcie pochłania zazwyczaj prawie połowę kosztów związanych ze zmianą stanu cywilnego. Zwykle zaproszonych jest na nie do 200 osób, a młodzi lub ich rodzice często biorą z tej okazji kredyt lub decydują się na tzw. ślub na raty, co proponują niektóre agencje (za ich usługi można wtedy płacić sukcesywnie). Organizacja wesel to zatem pewny interes. A na budowę weselnych przybytków na wsi można załatwić unijną dotację nawet do 300 tys. zł. Interes się kręci, bo dom weselny to nieco tańsza alternatywa hotelu lub restauracji, a popegeerowskie budynki i hale po zamkniętych przetwórniach – bo najczęściej takie adaptuje się na ten cel – mogą pomieścić więcej gości. Taniej będzie już tylko w remizie.
– Rynek nowożeńców w Polsce jest wart 10 mld zł – ocenia Katarzyna Izabela Syrówka, prezes Polskiego Stowarzyszenia Konsultantów Ślubnych, zastrzegając, że nie ma na ten temat oficjalnych danych poza liczbą zawieranych ślubów. Równolegle z wersją najtańszą rozwija się gałąź weselnych usług luksusowych. Coraz więcej klientów mają ślubni doradcy. Powstają też fabryki ślubów, czyli agencje wedding planning, które załatwiają za młodych wszystko: uroczystość zaręczyn, formalności w urzędzie i w kościele, kredyt, zaproszenia, stronę internetową wydarzenia, naukę tańca, trenera fitness (gdy trzeba zrzucić parę kilogramów), wieczory kawalerskie i panieńskie lub koedukacyjne biforki, które mają zintegrować gości jeszcze przed weselem, przyjęcie weselne, menu, alkohole, czekoladowe fontanny, tort weselny, dekorację kościoła i sali bankietowej, oświetlenie, wybór wiązanki, zakup obrączek, stylizację (stroje, fryzury, makijaż panny młodej, biżuteria), transport, fotoreportaże i filmy dokumentalne z przygotowań, samej ceremonii, zabawy, a nawet nocy poślubnej, noclegi dla gości, niedzielny brunch i poprawiny, wreszcie podróż poślubną państwa młodych.