Pogubili się, jak tłumaczyła kolegów Julia Pitera, i zostali zmanipulowani. Okazało się jednak, że w tych łupinkach, które mają na szyjkach, jakieś tam procesy myślowe całkiem gęsto się kłębią. Nie było to bowiem zagubienie szarej ćmy poselskiej, tylko rozmyślne głosowanie na złość szefowi klubu parlamentarnego PO Rafałowi Grupińskiemu. Grupiński przypomniał przed, o co chodzi w tym głosowaniu, więc oni przypomnieli Grupińskiemu, że ich to nie dotyczy. To była programowa durnota ożeniona z polityczną dywersją w wykonaniu 68 posłów Platformy. Fajnie jest. Tylko weź tu, człowieku, przy następnych wyborach głosuj na PO! Samemu sobie na złość?
Wspomniane na wstępie głosowanie ideowo wyjaśniali potem m.in. poseł Ziobro, posłanka Kempa i inni. Tłumaczono, że chodzi o to, by „dzieci z zespołem Downa nie były zabijane”. Argumenty obu stron znamy na pamięć, posłanka Kempa znalazła jednak nowy motyw – londyński. Odkręciła, jak zwykle, kran swoich ust i lała wodę, że trzeba walczyć. Walczyć o niepełnosprawnych, którzy „też mają prawo do szczęścia i też mogą przywieźć medal olimpijski z Londynu”. Zgadzam się oczywiście, że każdy ma prawo do szczęścia, tylko jak się okazuje u nas nie każdy.
Tak się złożyło, że kiedy w Sejmie odbywało głosowanie „za prawem do szczęścia”, w TVP pokazano materiał o rodzicach, którym odebrano dziecko, bo jego matka cierpi na porażenie mózgowe. Niech więc może państwo Ziobro, Kempa&Co przeforsują najpierw ustawę o obowiązku zapewnienia przez państwo odpowiedzialnych fachowców, którzy roztoczą opiekę nad taką rodziną. Niepełnosprawna matka też ma prawo do szczęścia i nie musi startować na bieżni w Londynie.