Pewien 60-latek spod znaku Strzelca zaprosił gości na urodziny uprzedzając wszystkich, że jeśli myślą o prezencie, niech będzie to książka, co do której są przekonani, iż powinien ją przeczytać. Otrzymał ich ponad 100. Tak powstała – jak ją nazywa – domowa Biblioteczka Przyjaciół.
Warszawski Czuły Barbarzyńca jako jeden z pierwszych zerwał z peerelowskim podziałem: osobno czytelnia (z obowiązkową ciszą), osobno księgarnia, osobno kawiarnia. Do Czułego Barbarzyńcy można wpaść na książkę.
Na półkach w mieszkaniu Jana Strausa, emerytowanego inżyniera, stoi 8 tys. książek. Straus należy do Warszawskiego Towarzystwa Bibliofilów, ale nie uważa się za typowego przedstawiciela tej społeczności. – Bibliofile są zwykle kolekcjonerami książek rozumianych jako przedmioty. Często wygląda to tak, zwłaszcza na Zachodzie, że stowarzyszenia zrzeszające elitarnych kolekcjonerów wydają książki w niskim nakładzie, ilustrowane na specjalne zamówienie przez najwybitniejszych artystów. Zdaniem Strausa ta forma miłości do książek eksponuje przede wszystkim ich materialne walory. On szuka treści.
Waldemarowi Mierzwie, wydawcy z Dąbrówna na Mazurach, który książki zbiera od 15 roku życia, treść części jego zbiorów narzucił przypadek. Osiem lat temu dostał wiadomość, że niemiecki antykwariusz musi się pilnie pozbyć 200 tys. naukowych książek humanistycznych wydanych w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Mierzwa odkupił za symboliczną markę 2 tys. z nich. To one dały początek antykwariatowi, dobrze uzupełniając ofertę strony internetowej jego regionalnego wydawnictwa. Antykwariat nazywa się Mazurski. Prywatny księgozbiór Mierzwy, który już kilkakrotnie gruntownie przebudowywał swoje zbiory, liczy 6 tys.