Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Krynki bez Sokrata

Sokrat Janowicz (1936–2013)

Kiedy umiera poeta przypomina się jego wiersze. Sokrat Janowicz był nie tylko poetą, choć wszyscy znający jego lirykę pełni są podziwu dla kunsztu i wrażliwości poety, świeżości spojrzenia, giętkości języka czy talentu wyłożeni prawdziwej filozofii w krótkich, lapidarnych formach.

To dla jego miniatur lirycznych utworzono termin „sokratki”, który już przeszedł do teorii literatury. Choć debiutował jako poeta, Janowiczowi poezja widać nie wystarczała, był prozaikiem, eseistą, dziennikarzem, redaktorem i tłumaczem. Pisał po polsku i białorusku, bo był Białorusinem, urodził się i żył w Krynkach, białoruskiego języka nie zapomniał, nie wstydził się go, że chłopski. Przeciwnie: zrobił pewnie najwięcej ze wszystkich tego pokolenia twórców żeby urodę białoruskiego języka pokazać i wzbogacić jego zasoby - to on przełożył na białoruski utwory Tadeusza Różewicza i Edwarda Redlińskiego. Jego pisane po białorusku utwory przekładane były na włoski czy angielski, co dla Białorusinów było budujące i optymistyczne, że ich mowa i literatura sięgają dalej niż próbuje się im wmówić. Dawało poczucie narodowej dumy, wyzwalało z kompleksów, dowodziło, że świat nie odwrócił się do Białorusi plecami. Takie było pragnienie i dążenie Sokrata Janowicza. Dziś można powiedzieć, że to cel jego życia, jeden z nich.

Dla środowiska białoruskiego był autorytetem, mówiono o nim pięknie: mędrzec. Nie zaszkodziło mu przyznanie się w 2007 r. do współpracy z SB, nawiązanej jeszcze w latach 50., kiedy środowisko z jakiego pochodził i w jakim działał było poddane wielkie presji i szczególnej inwigilacji. Wszyscy, którzy znali jego działalność – twórczą, społeczną, animatora życia kulturalnego na Podlasiu i polsko – białoruskich kontaktów kulturalnych – są przekonani, że wszystkie winy dawno i z nawiązką odkupił.

W Krynkach, na Białostocczyźnie będzie bez Janowicza pusto i smutniej. To dla niego przyjeżdżali tam Białorusini, Polacy i połowa literackiej Europy. To jego dom przyciągał swoją magicznością. To tam mówiło się po polsku i po białorusku i wszyscy świetnie się tam mieli i rozumieli.

Reklama