Po stuleciach panowania najpierw weneckiego, a potem osmańskiego Grecja pławiła się w niepodległości i nawiązywała do starożytnej świetności, kiedy była kolebką europejskiej kultury. Francja, zdegradowana po przegranej w 1871 r. wojnie z Prusami, starała się odzyskać świetność na innych niż militarne polach. A zjednoczone sukcesem w tej wojnie Niemcy przeznaczyły część zdobytej kontrybucji na szukanie korzeni kultury europejskiej właśnie w Grecji. W tym w Olimpii, gdzie jeszcze półtora tysiąca lat temu odbywały się najsłynniejsze w starożytności igrzyska sprawności w najbardziej podstawowych wysiłkach – biegach, skokach, rzutach i walce wręcz.
Niemiecki archeolog Heinrich Schliemann, znany z odkrycia ruin Troi, nie był w stanie zabrać wszystkich wydobytych spod ziemi arcydzieł Hellady do Muzeum Pergamonu w Berlinie. Zostawił więc Olimpię Grekom, włącznie z ideą igrzysk. I w tym momencie greckie tradycje spotkały się z francuską inicjatywą. Baron Pierre de Coubertin chciał zastąpić targające Europą wojny zmaganiami w dziedzinie sportu.
Zamierzał wznowić igrzyska w Paryżu w trakcie przygotowywanej w 1900 r. światowej wystawy. Grecja chciała przywrócić igrzyska u siebie, ale nie było jej stać na zorganizowanie imprezy, a zwłaszcza na zbudowanie olimpijskiego stadionu. W końcu jednak przekonano barona Coubertina, a dzięki społecznej zbiórce i hojności greckiego milionera Giorgiosa Averoffa zebrano tyle pieniędzy, że można było zrealizować utopijne początkowo marzenie.
70 tys. widzów podziwiało na Stadionie Panatenajskim uroczyste otwarcie, a potem zmagania sportowe, w których uczestniczyło 300 zawodników z 13 państw Europy i obu Ameryk. Wśród tej powszechnej radości jeden tylko człowiek ogarnięty był głęboką rozpaczą.
Carlo Airoldi pieszo przywędrował z Mediolanu do Aten, aby wziąć udział w igrzyskach, w specjalnie zorganizowanym przez gospodarzy biegu maratońskim, lecz w ostatniej chwili nie został dopuszczony do startu!