Order Złotego Runa ustanowił w 1430 r. władca Burgundii Filip II z okazji swego ślubu z Izabelą Portugalską. Kawalerowie orderu tworzyli rodzaj świeckiego zakonu, bractwa rycerskiego cieszącego się znacznymi przywilejami. Odznaczenie to jest przyznawane do dziś, nieprzerwanie od XV w. A wśród jego żyjących kawalerów są monarchowie i książęta, osoby z zasługami, a zwykle i z dużymi pieniędzmi. Gdyby wszyscy zjechali się na kapitułę generalną, może mogliby wymyślić jakiś dobry plan ratowania Europy? W końcu niektórzy działają w Parlamencie Europejskim, a wielu z nich idea zjednoczonej, liberalnej i chrześcijańskiej Europy była bliska, kiedy jeszcze nie było Unii.
Ale takiej wspólnej kapituły nie będzie, bo od XVIII w. order przyznają niezależnie od siebie i na różnych zasadach dwaj tzw. suwereni. Jednym jest obecny król Hiszpanii Jan Karol I, drugim wnuk ostatniego cesarza Austro-Węgier arcyksiążę Karl von Habsburg. Ten drugi, urodzony w 1961 r., jest lojalnym obywatelem demokracji, posłował do europarlamentu z ramienia austriackiej centroprawicy, udziela się w Ruchu Paneuropejskim. Jego ojciec Otto (zm. 2011 r.) również był działaczem paneuropejskim i przez 20 lat deputowanym do Parlamentu Europejskiego (z ramienia niemieckiej CSU). Karlowi powtarzał, że Habsburgowie mają politykę w genach od 800 lat, potępiają tępy nacjonalizm i fanatyzm i uważają siebie za Europejczyków. W czasach Hitlera Otto musiał uciekać z Austrii. Walczył z oboma totalizmami: nazistowskim i komunistycznym. Karl, jak jego ojciec, jest katolikiem, ale nie uważa, by dzisiaj wyznacznikiem Europy było tylko chrześcijaństwo.
Nie kłuje w oczy swymi tytułami. Zresztą nie może, bo Republika Austrii zniosła cesarstwo po katastrofie państwa Habsburgów w I wojnie światowej i zakazała używać publicznie tytułów monarszych i szlacheckich.