Trzeciorzędne włamanie
Nixon – mataczył, nadużywał władzy, obrażał. Czy Trump podzieli jego los?
W Senacie, który miał decydować o jego winie, mógł liczyć najwyżej na kilka głosów. Według sondaży impeachment prezydenta popierało 60 proc. Amerykanów. W listopadzie 1972 r. dokładnie tyle samo wybrało go na drugą kadencję, a w styczniu 1973 r., kiedy w Paryżu podpisywano porozumienia pokojowe kończące wojnę w Wietnamie, jego popularność jeszcze wzrosła. Co takiego się stało, że zaledwie półtora roku później ustępował w niesławie?
„Watergate” na trwałe weszło do języka polityki, nie tylko zresztą amerykańskiego. Końcówka -gate dodawana jest do każdej, choćby najbardziej bzdurnej afery, niekoniecznie dotyczącej spraw politycznych. Nawet w Polsce aferę Rywina określano czasem jako Rywingate, a w czasie niedawnej „afery podsłuchowej” opozycja i dziennikarze ochoczo zestawiali premiera Tuska z Nixonem.
Większość Amerykanów (a co dopiero Polaków) nie jest jednak dziś w stanie powiedzieć, czym tak naprawdę była afera Watergate. O stopniu skomplikowania tej sprawy niech świadczy fakt, że sam Nixon przyznał, że pierwszy raz zrozumiał, o co w tym wszystkim chodziło, dopiero parę lat po odejściu z urzędu, kiedy jakiś stażysta rozrysował mu schemat afery. Pamięta się tylko, że w grę wchodziły podsłuchy, ale zapomina, że nie były one ani jedynym, ani nawet najpoważniejszym elementem całego skandalu.