Andrzej Lipiński: – Panie profesorze, gdyby pewnego dnia odkrył pan na ścianie własnego domu plakat z napisem „Kto nie zna Boga, temu czegoś brakuje”, czy podpisałby się pan pod nim?
Stanisław Obirek: – Odpowiadam bez chwili wahania – nie podpisałbym się. Dla mnie ten napis jest wyrazem arogancji człowieka wierzącego, który nie tylko chce narzucić swoje przekonanie innym, lecz także formułuje pod ich adresem obraźliwy osąd. „Wam, którzy nie wierzycie tak jak ja, brakuje czegoś, dlatego jesteście gorsi”. Inaczej mówiąc, autor takiego napisu wyklucza z grona swoich przyjaciół tych, którzy nie podzielają jego przekonań. Takie myślenie było mi obce nawet w okresie, gdy byłem księdzem i jezuitą. Już wtedy ciekawili mnie ludzie niewierzący; powiem nawet, że niektórzy z nich, jak Witold Gombrowicz, mnie fascynowali.
Wspomniane hasło to prowokacyjna teza będąca punktem wyjścia książeczki dla dzieci pt. „Jak Jeżyk z Prosiaczkiem Boga szukali – i co z tego wynikło” autorstwa niemieckiego filozofa Michaela Schmidta-Salomona.
Naiwne pytania Prosiaczka i Jeżyka odnoszą się do niezwykle ważnej kwestii: dlaczego religie, a zwłaszcza sposób ich interpretacji przez religijnych urzędników, czyli biskupa, rabina i mułłę, przekonują niewinne dzieci o tym, że przynależność do danej religii uszczęśliwia, a niemalże naturalnymi wrogami są ci wszyscy, którzy nie należą do tego samego ugrupowania wyznaniowego. Ten rodzaj pytań jest bardzo ważny, konfrontują one owych urzędników Boga z kwestią, czy ich rolą jest rzeczywiście – jak sami głoszą – szerzenie cywilizacji miłości, czy raczej nienawiści. Pytanie „Czy można inaczej?” jest po części retoryczne, ponieważ dzieci z reguły są wychowywane w grupach, a to oznacza zarówno w Europie, jak i na całym świecie nieodłączną socjalizację religijną.