Dwudziestego piątego, po dwudziestej pierwszej
Jeśli Polacy dadzą zgodę na zamordyzm, będziemy mieli własny koniec historii
Przypomnijmy sobie, ile przez minione lata publikowano sondaży poparcia dla partii politycznych, przez ile tysięcy medialnych godzin były one potem rozwałkowywane. Za moment to już nie będzie miało żadnego znaczenia – w niedzielę 25 października ten jeden jedyny sondaż nastrojów zastygnie jak beton. W naszym systemie politycznym wybory parlamentarne są ważniejsze niż wszystkie inne; ten dzień określi, co się będzie działo w Polsce i z Polską przez następne lata – cztery? osiem? może dłużej?
Co prawda większość Polaków uważa, że polityka nie ma wielkiego wpływu na ich życie, ale się mylą – nawet jeśli nie ma, to mieć może. Niestety, przede wszystkim negatywny.
Wynik tych wyborów, a zwłaszcza ostateczny rozkład mandatów w Sejmie, jest tym razem kompletnie nieprzewidywalny. Tylko dwie partie trwale i bezpiecznie lokują się w sondażach ponad progami wyborczymi. Pięć kolejnych wejdzie albo nie wejdzie, ale to tu rozstrzygnie się, jaką przybierze formę ewentualne zwycięstwo PiS. Większość konstytucyjna? Samodzielne rządy jednopartyjne? Koalicja wokół PiS? Koalicja przeciw PiS?
Każdy z tych wariantów rodzi kompletnie inne konsekwencje i wyobrażalne scenariusze – od praktycznie dożywotniej władzy Jarosława Kaczyńskiego jako faktycznego Naczelnika Państwa po wcześniejsze wybory za parę miesięcy. Sam Jarosław Kaczyński mówi, że dla niego główną stawką tych wyborów jest samodzielna większość PiS. My też tak uważamy, z tą tylko korektą, że główne pytanie tych wyborów definiujemy nieco prościej: czy jesteś za powierzeniem pełni władzy w Polsce Jarosławowi Kaczyńskiemu? Tak – nie. Naprawdę, wszystko poza tą jedną odpowiedzią ma znaczenie wtórne.