Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Minister tragiczny

Witold Waszczykowski: błędny rycerz polskiej dyplomacji

Witold Waszczykowski miał załatwić Kaczyńskiemu międzynarodowy spokój w czasie, gdy on będzie wprowadzał w Polsce „dobrą zmianę”. Ale z tych planów niewiele wyszło. Witold Waszczykowski miał załatwić Kaczyńskiemu międzynarodowy spokój w czasie, gdy on będzie wprowadzał w Polsce „dobrą zmianę”. Ale z tych planów niewiele wyszło. Łukasz Szeląg / Reporter
Szef MSZ Witold Waszczykowski podjął się zadania niemożliwego: obrony „dobrej zmiany” przed światem. I może zostać jej pierwszą ofiarą w obozie rządzącym.
Tajemniczą kobietą, która ma ponoć największe szanse zastąpić ministra Waszczykowskiego, jest Anna Fotyga.Piotr Drabik/Wikipedia Tajemniczą kobietą, która ma ponoć największe szanse zastąpić ministra Waszczykowskiego, jest Anna Fotyga.

„Ujazdowski, Legutko, Szymański i „pewna kobieta z doświadczeniem” – to cztery opcje personalne, które ponoć bierze pod uwagę prezes Jarosław Kaczyński. – Kazimierz Ujazdowski – wyciszony, dyplomatyczny, ale ma mankamenty. Sam odszedł kiedyś z PiS – dywaguje członek sejmowej komisji spraw zagranicznych z partii rządzącej. Poza tym nie wiadomo, czy sam by chciał, bo podobno ma jak najgorsze zdanie o tym, co PiS robi z Trybunałem Konstytucyjnym. – Ryszard Legutko? Świetny mówca, świetny angielski, ale bez dyplomatycznego doświadczenia. Konrad Szymański? Profesjonalista. Ta kobieta? Nie powiem, ale ma największe szanse.

Takie pogawędki nad politycznym grobem ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego snują już jego koledzy z PiS. Zresztą mniejsza o kolegów – wiarygodność ministra podważa sam Kaczyński, podkreślając publicznie, że Waszczykowski pospieszył się z zapraszaniem Komisji Weneckiej do Polski, w czym wtóruje mu m.in. marszałek Senatu Stanisław Karczewski. A to wszystko przy milczeniu premier Beaty Szydło. Ale w końcu tak naprawdę to nie jej rząd, nie jej minister.

1.

Szef MSZ decyzji o tak wczesnym zaproszeniu Komisji Weneckiej nie podjął oczywiście sam, choć dziś „koledzy” z PiS umywają ręce. Minister tłumaczy się, że Komisja i tak by przyjechała, tyle że na zaproszenie polskich organizacji pozarządowych. Ale najprawdopodobniej było jeszcze inaczej: chodziło o dostarczenie premier Szydło kluczowego argumentu przed debatą w europarlamencie, że Polska już współpracuje. Wówczas w PiS wszyscy byli zachwyceni tym pomysłem i nikt nie zważał na późniejsze konsekwencje. Teraz ci sami ludzie żądają w kuluarach głowy ministra.

Polityka 11.2016 (3050) z dnia 08.03.2016; Polityka; s. 26
Oryginalny tytuł tekstu: "Minister tragiczny"
Reklama