Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Macierewicz: Smoleńsk był aktem terroryzmu

Karol Woźniak / Polityka
Minister wplótł katastrofę smoleńską w ciąg działań, które określił mianem terroryzmu państwowego Rosji. Stwierdził też, że obecność Polski w NATO ma dać czas potrzebny do „odbudowy” armii.
„To, co się stało nad Smoleńskiem, miało na celu pozbawienie Polski przywództwa, które prowadziło nasz Naród do niepodległości” – Antoni Macierewicz starannie unikał oskarżeń wprost o zamach. Nie pozostawił jednak wątpliwości, że właśnie o niego chodzi.
„To my byliśmy pierwszą ofiarą terroryzmu w latach 30., a po Smoleńsku możemy powiedzieć, że byliśmy też pierwszą wielką ofiarą terroryzmu we współczesnym konflikcie, jaki się na naszych oczach rozgrywa” – mówił w wykładzie wygłoszonym w sobotę w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej, czyli toruńskiej uczelni ojca Tadeusza Rydzyka.

Putin jako sprawca

Terroryzm, który stał się osią wystąpienia Macierewicza, to terroryzm państwowy, uprawiany jako narzędzie polityki przez Rosję i wywodzący się wprost z doktryny rewolucji komunistycznej. Macierewicz przywoływał słowa Putina o likwidacji ładu europejskiego i wskazywał na ciąg zdarzeń, które miały do tego prowadzić: zabójstwo Litwinienki, wykonane zdaniem brytyjskiego sędziego na rozkaz Putina, zbrojny atak na Gruzję poprzedzony wewnętrzną dywersją, jak to ujął: „to, co stało się nad Smoleńskiem”, atak na Ukrainę i okupacja jej najbardziej uprzemysłowionej części, wreszcie zestrzelenie „holenderskiego samolotu z ludnością malezyjską”.
W tym ostatnim przypadku minister się przejęzyczył: samolot był malezyjski, większość zaś ofiar stanowili Holendrzy. Następnym etapem ekspansji terroryzmu państwowego ma być „inwazja syryjska”, w której zdaniem Macierewicza użyto narzędzia nieznanego wcześniej cywilizacji: „sprowokowania wielkiej fali migracji ludności mającej zdestabilizować cały kontynent europejski”.

Reklama