Anna Dąbrowska: – Media ujawniły, że firma Mateusza Kijowskiego i jego żony wystawiała KOD faktury – opiewające łącznie na sumę ponad 90 tys. zł. Skąd się pan dowiedział o tych fakturach?
Andrzej Blikle: – O sprawie dowiedziałem się z mediów. Było to dla mnie ogromnym zaskoczeniem, jednak nie dlatego, iżbym uznał, że Mateusz Kijowski zawiódł moje zaufanie, ale z powodu formy, w jakiej nieujawniające się chyba do tej pory osoby postanowiły całej sprawie nadać bieg publiczny.
Nieujawniające się osoby?
Nie wiem, kto poinformował media o tych fakturach. Bardzo mnie niepokoi, że zabrakło na ten temat rozmowy wewnątrz organizacji. W takich sytuacjach siada się do stołu, zgłasza problem i rozmawia. Można było opracować jakiś plan wyjścia z tej sytuacji, ogłosić publicznie, jak było z tymi fakturami za usługi informatyczne, i wytłumaczyć to naszym sympatykom. KOD, który przecież też nie jest organizacją jednorodną politycznie, powinien wysyłać tak podzielonemu teraz społeczeństwu wyraźne sygnały, że mimo różnic można się porozumieć, że warto i trzeba rozmawiać.
Pojawiły się pierwsze wezwania do dymisji Kijowskiego. Pan jest zaangażowany w działalność KOD, czy uważa Pan, że Kijowski powinien ustąpić?
Od około pół roku jestem członkiem KOD, ale nie członkiem jakichkolwiek jego władz. Nie zamierzam też do żadnych władz kandydować. Jednakże los naszej organizacji jest mi niezwykle drogi. Widzę w niej szansę nie tylko na zbudowanie prawdziwie obywatelskiego społeczeństwa, ale też na pojednanie Polaków. Tymczasem poczucie wspólnej drogi zaczyna się chwiać również w naszej organizacji.
Widzę ogrom wykonywanej pracy, wiele rodzącej się nadziei i wiele dokonań.