Eksperci Macierewicza: Na pokładzie tupolewa był wybuch. Lasek na to: To teorie z tandetnych filmów
„Ostatnia faza tragedii w Smoleńsku spowodowana była eksplozją, do której doszło w kadłubie i która zniszczyła samolot, rozbijając go na fragmenty i dziesiątki tysięcy odłamków, równocześnie zabijając pasażerów” – poinformowała podkomisja w rocznicę katastrofy smoleńskiej. „Z olbrzymim zdziwieniem to oglądałem. To pomieszanie faktów i mitów” – komentował w radiu TOK FM dr Maciej Lasek, były szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
„Zastanawiałem się, do czego dojdzie ta grupa amatorów wybrana przez ministra Macierewicza. Widzę, że jest chaos, niezrozumienie albo – co gorsza – świadome manipulowanie i kłamanie” – mówił.
Dodał, że „podchodząc do tego z powagą, można powiedzieć, że rejestrator głosu nie zarejestrował odgłosu wybuchu. Zarejestrował za to krzyki załogi i pasażerów do momentu zderzenia się z ziemią”. Lasek mówił też, że rejestrator parametrów lotu nie zapisał skoku ciśnienia, który byłby spowodowany wybuchem bomby termobarycznej.
Lasek cierpliwie tłumaczy od wielu miesięcy, i powtórzył to też dziś, że nie było żadnych śladów materiałów wybuchowych, a samolot był sprawdzony pod kątem pirotechnicznym. „Nie ma żadnych dowodów na to, że do tego wypadku doszło w wyniku detonacji” – prostował rewelacje podkomisji dr Lasek.
Po obejrzeniu dzisiejszej konferencji ekspertów Macierewicza pytał Lasek retorycznie: „Czyli najpierw załoga była naprowadzana na śmierć, a potem jeszcze spowodowano eksplozję bomby? Z takimi teoriami można się spotkać w tandetnych filmach klasy C, a od osób, które są zatrudnione przez MON do ponownego wyjaśnienia tej katastrofy, od osób z tytułami profesorskimi, oczekiwałbym większego szacunku do faktów”.