Rumuni najprawdopodobniej ubiegli Polaków. Ich zamówienie – zapytanie ofertowe Letter of Request na Patrioty – dotarło do Waszyngtonu dobry tydzień przed tym z Polski, o którym MON poinformowało 31 marca.
Rumunia nie prowadziła wcześniej skomplikowanego postępowania mającego wyłonić nowy system uzbrojenia ani długotrwałych rozmów z Amerykanami. Zwrócili się z pytaniem o dostępność Patriotów w ramach procedury FMS (Foreign Military Sales) i zgodnie z tą procedurą ich wniosek będzie rozpatrywany według kolejności, przed polskim. Na razie ani Polska, ani Rumunia nie otrzymały potwierdzenia przyjęcia LoR, trwa analiza dokumentów.
Rumuni mogą wygrać „wyścig po Patrioty”
Ale Rumuni mogą wygrać „wyścig po Patrioty” nie tylko przez sam czas wysłania wniosku.
Bukareszt po prostu chce mieć mniejszy i dużo prostszy system. Nasze wymagania odnośnie do zestawów rakietowych obrony powietrznej średniego zasięgu Wisła, opartych o Patrioty, są już niemal legendarne. Można powiedzieć, że od niezwykle ambitnej konfiguracji, jaka była przedmiotem negocjacji za poprzedniego rządu, nowy rząd przeszedł do jeszcze ambitniejszej. Właśnie dlatego od zapowiedzi złożenia polskiego LoR w czasie kieleckich targów we wrześniu zeszłego roku musiało upłynąć kolejne siedem miesięcy, by Antoni Macierewicz mógł ogłosić formalny postęp: finalizację zamówienia.
Rumunia dla odmiany nie żąda niczego innego niż Patriota w obecnej konfiguracji, prosto z linii produkcyjnej w Andover pod Bostonem. Nie chce – jak Polska – dookólnego supernowoczesnego radaru, nie chce sieciocentrycznego systemu dowodzenia, nie chce kolejnego typu nowoczesnego, choć teoretycznie tańszego pocisku.