Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Pochwała nepotyzmu

Od czasu podsłuchowych perypetii ministra Marka Sawickiego ogromną karierę zrobiło w Rzeczpospolitej słowo „nepotyzm”. Pochodzi ono z greki, skąd przechodzi do łaciny, gdzie oznacza (nepos, -otis) wnuka, siostrzeńca lub bratanka, a szerzej potomstwo. Używane jest też niekiedy, bardzo rzadko – znamy właściwie tylko jeden przypadek u Festusa – w pejoratywnym sensie trwoniciela majątku.

We współczesnych językach europejskich pojawia się w XVI w., definiując bardzo konkretnie dzieci i krewnych papieży rzymskich, nadających tytuły i dobra swoim dzieciom i dalszym krewnym. Wsławili się nim między innymi „ojciec święty” Aleksander VI (Rodrigo de Borgia), Leon X (Giovanni de Medici), Paweł III (Alessandro Farnese), Grzegorz XIV (Niccolo Sfondrati), Paweł V (Camillo Borghese), Urban VIII (Maffeo Berberini), Aleksander VII (Fabio Chigi) etc. Paweł VI (1534–39) trzem swoim wnukom w wieku od 14 do 16 lat przyznał kapelusze kardynalskie, Urban VIII (1623–44) nie pominął w nadawaniu najwyższych godności kościelnych nawet krewnych i powinowatych piątego stopnia. Podobno biskupem mianował syna siostrzenicy w parę godzin po jego narodzinach, gdy tylko ­lekarze upewnili go co do płci noworodka.

Na przełomie XVIII i XIX w. pojemność pojęcia „nepotyzm” znacznie się rozszerza i zaczyna obejmować wszelkie nadawanie faworów krewnym przez sprawujących wysokie władze polityczne, kościelne, administracyjne, wojskowe itp. Jest w tym nieprawdopodobna hipokryzja. Nie wspomnę już o tym, że gdybym dowiedział się o lukratywnym wakacie i ode mnie zależałoby umieszczenie kogoś na tym etacie, bez cienia wahania przydzieliłbym go któremuś z synków lub przyjaciół, a właśnie inne postępowanie byłoby sprzeczne z moim sumieniem.

Polityka 35.2012 (2872) z dnia 29.08.2012; Felietony; s. 96
Reklama