Przemoc nasza i wasza
Co ma ze sobą wspólnego teatr w Polsce i na Bałkanach
Aneta Kyzioł: – Śledził pan wydarzenia pod Teatrem Powszechnym w Warszawie podczas ostatnich pokazów „Klątwy”? ONR, Młodzież Wszechpolska i Krucjata Różańcowa, ich okrzyki: „Koniec wesela, wracajcie do Izraela!”, „Śmierć wrogom ojczyzny!” czy „Krzyż do góry, różaniec w dłoń, targowiczan goń, goń, goń!” mieszały się ze śpiewami i okrzykami obrońców sztuki: „Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina” i „Chrystus nie był biały”. Do tego dym z rac i żrąca substancja rozlana w foyer.
Goran Injac: – Jestem pod ogromnym wrażeniem, jak teatr sobie poradził z tym oblężeniem, że dyrekcji i pracownikom udało się zachować spokój, zdobyć się na dystans do tej sytuacji i zagrać spektakle.
Spodziewaliście się, pracując nad „Klątwą”, takiej reakcji?
Nie aż takiej. Spodziewaliśmy się sporów, bo przecież ten spektakl powstał także po to, by zainicjować pewną debatę społeczną w Polsce, kraju, w którym teatr tradycyjnie ma taką moc. Nie spodziewałem się jednak przemocy. To niewiarygodne, że władza, z ministrem Glińskim na czele, atakuje artystów za spektakl zrobiony z poszanowaniem zasad prawa, biletowany, a pozwala na protesty i uliczne przemarsze neonazistów w mundurach stylizowanych na mundury SS, wznoszących antysemickie okrzyki. Tu policja i prokuratura nie reagują, za to my jesteśmy wzywani na przesłuchania, bo nasze przedstawienia rzekomo urażają uczucia religijne i narodowe osób, które ich nie widziały i nawet tego nie ukrywają! A dzieje się to w Polsce, kraju demokratycznym i wielkiej ofierze faszyzmu w czasie drugiej wojny światowej.