O sprawie Edwarda Snowdena wiemy wystarczająco wiele, by od dokumentu poświęconego człowiekowi, który jako pierwszy przedstawił dowody, że globalna komunikacja cyfrowa jest potajemnie kontrolowana przez amerykański rząd, oczekiwać czegoś ekstra. „Citizenfour” w warstwie faktograficznej wnosi niewiele. Siłą filmu nie są nowe informacje, tylko napięcie towarzyszące procesowi ujawniania działań władzy, która zasłaniając się walką z terrorem, robi wszystko, by wykorzystać inwigilację do celów politycznych. Film wraca do wydarzeń sprzed dwóch lat. Rejestruje na bieżąco poczynania byłego analityka firmy Booz Allen Hamilton, pracującej dla Narodowej Agencji Bezpieczeństwa USA, który szuka kontaktu z mediami, spotyka się w hongkońskim hotelu Mira z dziennikarzem „Guardiana”, a na końcu ratuje własną skórę, wybierając azyl polityczny w Rosji. Możliwość obserwacji tego procesu krok po kroku budzi największe emocje. Paranoiczny świat wirtualnych wojen i nielegalnych podsłuchów, znany z kina i powieści szpiegowskich, tu okazuje się na wyciągnięcie ręki. Otrzymujemy wgląd w motywacje Snowdena, możemy je samodzielnie ocenić. „Citizenfour” ma jeszcze tę zaletę, że odkrywa hipokryzję nie tylko amerykańskiej administracji, ale każdej władzy, która najlepiej się czuje, gdy przed nikim nie musi za nic odpowiadać.
Citizenfour, reż. Laura Poitras, prod. Niemcy, USA, Wielka Brytania, 114 min