Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Film

Kiepscy nie tacy kiepscy?

Po siedmiu latach emisji „Świat według Kiepskich” uznać moża za trwałą ikonę polskiej popkultury.

Wielu odstraszają wulgaryzmami, dosadnością i głupkowatymi żartami. Często balansują na granicy dobrego smaku, jeszcze częściej ją przekraczają. On (bezrobotny, z piwem, przed telewizorem) o niej: „głupia baba”. Ona (zaharowana salowa, przeważnie w papilotach) do niego: „ty jełopie durnowaty”, „idioto”. Do tego dwoje nierozgarniętych dzieci i babcia, tym bardziej akceptowana, im bliżej wypłaty renty. Oto rodzina Kiepskich. Warto odłożyć uprzedzenia na bok, bo ze wszystkich rodzin polskiej telewizji ta jedna ma coś ważnego i ciekawego do powiedzenia.

To nasz siódmy rok ze „Światem według Kiepskich” i publicystyczna burza wokół serialu zdołała już ucichnąć. A było gorąco. Medioznawca ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej Wiesław Godzic w swojej książce „Telewizja i jej gatunki” przyglądał się temu, co o Kiepskich mówiono przez kilka miesięcy po premierze. Zebrane przez niego cytaty są najeżone takimi słowami jak „miernota”, „nieudacznictwo”, „żenada”, „szalet”, „chłam”, „kretynizm”, „dno”. Szybko zresztą nie tylko o Kiepskich mówi się tymi słowami, ale i używa etykietki „Kiepscy” na nazwanie wszystkiego, co mierne, żenujące i kretyńskie. Godzic cytuje publicystę, który zżyma się, że Polska jest krajem „Kiepskich i Radia Maryja”.

Intelektualiści grzmieli: czas umierać! – wspomina pierwsze lata serialu Andrzej Grabowski (główny bohater – Ferdek Kiepski). – Koledzy mówili: Andrzej, w jakim ty gównie grasz, i jak sami przyjeżdżali grać, to się wstydzili. Tygodniki opinii odsądzały ich od czci i wiary.

Niedługo po premierze serialu „Polityka” pisała o „pochwale matolstwa” i „nobilitacji nieudacznictwa i bylejakości”. Serial krytykowany był za podtrzymywanie przekonania, że nic nie musi i nie może się zmienić i „lepiej wybrać wegetację na marginesie życia z butelką kiepskiego piwa w dłoni”.

Zarzuty to słuszne, lecz jedynie z pewnej perspektywy – i nie jest to perspektywa przypadkowa. Jej zidentyfikowanie i nazwanie znacząco pomaga zrozumieć fenomen „Kiepskich” i paniki, jaką wzbudzili w środowiskach opiniotwórczych. Jest to mianowicie perspektywa wartości klasy średniej, wpajanych zresztą widzom przez większość innych produkcji telewizyjnych.

Klasowość jest w polskich serialach często redukowana do sielskich obrazków i unieważniana przez ideologię bezklasowej „rodzinności”. Tymczasem sędzina Mostowiak z „M jak miłość” z przyjemnością odwiedza swój pachnący plackiem ze śliwkami dom na wsi w Grabinie, ale przecież nie wyobraża sobie przyszłości swoich dzieci na wzór życia swoich rodziców. W niedzielny wieczór, po udanym wiejskim weekendzie, odjeżdża do Warszawy, by tam robić karierę zawodową, mieszkać i ubierać się nowocześnie oraz koncentrować się na edukacji swojego dziecka – nie waha się wysłać syna do szkoły w Stanach Zjednoczonych (wszak dobra znajomość angielskiego zwiększy jego szanse na rynku pracy). Celebracja „rodzinnych wartości” skrywa opowieść o aspiracjach, społecznej mobilności, wiecznym niezadowoleniu ze swojego miejsca w społecznej hierarchii i podporządkowaniu planów życiowych statusowi w społeczeństwie.

Większość bohaterów polskiej telewizyjnej popkultury, nawet jeżeli do klasy średniej formalnie nie należy, to kombinuje, jak do niej trafić.

Kiepski godzinami siedzi w fotelu, bez pracy, i popija mocnego fulla. Jego coodcinkowe pomysły („mam pomysła!”), które mają wszystko odmienić, są tak absurdalne, że dekonstruują założenie, że coś w ogóle powinno się zmieniać. W każdym odcinku dzieją się cuda i pojawiają się perspektywy porównywalne z gorączką złota. Ale na końcu wszystko zawsze wraca do punktu wyjścia: Kiepski siedzi w fotelu, bez pracy, i popija mocnego fulla.

Jest to sytuacja, która czasem zdarza się też serialowym bohaterom klasy średniej (rekwizyt jest inny: czerwone wino). I dla nich, i dla ich otoczenia jest to jednak sygnał alarmowy. Rodzina i przyjaciele ruszają ich ratować, załatwiać pracę, namawiać na jogging, odchudzanie, siłownię, kurs językowy, daleką podróż. Zrób coś ze sobą! Nie siedź tak! W najcięższych przypadkach sięga się po medycynę, która orzeka, że bohater jest w depresji. Po kilku odcinkach jest już lepiej – wsparcie przyjaciół, trochę nowych ubrań, profesjonalna opieka lekarska i konsekwencja w wysyłaniu listów motywacyjnych sprawiają, że bohater wychodzi na prostą.

Kiepski, mimo że wyczerpuje wszystkie objawy średnioklasowej depresji, ma się świetnie bez metamorfoz i ani mu w głowie się za siebie zabierać.

Jest więc raczej członkiem underclass i czyni go to zresztą kiepskim konsumentem. Większość oferowanych nam towarów ma wszak być czymś więcej niż tylko jogurtami naturalnymi czy kremami przeciwzmarszczkowymi – chodzi o rzeczy, które mają pomóc nam w przemianie w osoby aktywniejsze, zdrowsze, modniejsze, atrakcyjniejsze... Rynek coraz częściej chce mówić do konsumentów, którzy mają aspiracje, i oferować im produkty, które będą narzędziami do przemiany w kogoś lepszego. Tymczasem Kiepski do niczego nie aspiruje. Być może dlatego musiał zniknąć z Polsatu w zeszłym sezonie. – Polsat zmieniał wizerunek i Kiepscy do niego nie pasowali – mówi reżyser Okił Khamidow. Generowana przez serial oglądalność okazała się jednak nie do pogardzenia. – Teraz znów nie psujemy wizerunku – śmieje się Khamidow.

Żyjąca na granicy minimum socjalnego rodzina Kiepskich jest jednak dość nietypowym sąsiedztwem dla estetyki wieczornych bloków reklamowych. Po wspólnym obejrzeniu jednego z odcinków w studiu badawczym firmy 4P research mix, zapytałem grupę widzów, którzy źle oceniali finanse swojej rodziny, o to, czy ich zdaniem Kiepscy żyją godnie. (Współczesny świat odbiera godność tym, którzy nie mogą brać udziału w konsumpcyjnej grze, pisał Zygmunt Bauman). – Każdy ma to, na co go stać, i nie powinien się tego wstydzić – usłyszałem. I ten serial jest trochę o tym? – Tak. Wydaje się: biedne życie, należałoby się go wstydzić. Ale nie każdy z nas musiał skończyć studia, mieć superpracę. W dzisiejszych czasach przestaje się liczyć to, jakimi jesteśmy ludźmi, a ma się liczyć to, co posiadamy.

Jeżeli jakikolwiek program w komercyjnej telewizji jest zdolny podważyć przekaz przerywających go reklam, to właśnie „Świat według Kiepskich”.

Widzowie serialu zwrócili też uwagę na kluczowy chyba paradoks: z jednej strony Kiepski to leń, nieudacznik i głupek, wydawać by się mogło – pozbawiony jakichkolwiek wartościowych cech. – Dla mnie to on nie jest mężczyzną – mówiła jedna z kobiet. – Na utrzymaniu żony. No, można stracić pracę, ale... on nie ma żadnych zainteresowań! Chodzi w takich gatkach, ani nie ubrany, ani nic. Nie jest to mąż godny pochwały. Nie można się pochwalić. W domu nic nie robi oprócz tego, że pije piwo, alkohol albo je paluszki. Z drugiej strony, zapytani o to, czy jest w Kiepskim coś, co cenią, mówili o optymizmie, dobrym samopoczuciu, braniu życia na wesoło. Wychodzi więc na to, że gdyby był mądrzejszy, nie miałby się z czego cieszyć? Widzowie przytaknęli. W oczach innych przegrany, w swoich oczach nie mający sobie nic do zarzucenia Kiepski jest szczęśliwy, bo nie zauważył, że jest bezrobotny.

Scenarzyści serii Aleksander Sobiszewski i Patrick Yoka dotykają tu ciekawego problemu świadomości swojej pozycji w społeczeństwie – przyjemność z oglądania serialu to przyjemność karnawałowa: łączy się ze zdolnością do podważania hierarchii, brania w nawias społecznych dystynkcji i dystansowania się od związanych z nimi norm. Jeden z widzów wspominał: – Był kiedyś taki odcinek, w którym Kiepscy wpadli w lustrzane odbicie i była z nich rodzina profesorów. Inaczej się wysławiali. Halinka jako dama, tatuś jako profesor, taki wyczesany. Syn grał na skrzypcach, ludzie na poziomie. I kończy się tak, że Ferdek przegląda się w lustrze i widzi jednak swoje odbicie.

Ferdek jest tu figurą błazna, który widzi więcej i ostrzej nie pomimo, lecz dzięki swojej pozornej głupocie. Każda szanująca się rodzina żyje sparaliżowana strachem, że mogłaby stać się Kiepskimi. Kiepscy takiej obawy nie mają i dzięki temu mogą mówić o społeczeństwie więcej i ciekawiej niż związani konwenansami bohaterowie „Magdy M.”. Okił Khamidow: – Ostatnio rodzina Kiepskich z sąsiadami patrzyli w lustro i pytali: „Czy jesteśmy piękni?”. Lustro odpowiadało dyplomatycznie: „Jesteście odbiciem waszego społeczeństwa”.

„Świat według Kiepskich” jest jedną z niewielu systematycznych autorefleksji, na które polska kultura popularna była zdolna w ostatnich latach się zdobyć. Bo na głębszym i bardziej wyrafinowanym niż poszczególne gagi poziomie znaczeniowym (którego istnieniu zaprzeczają krytycy serialu i który z łatwością dostrzegała grupa lepiej wykształconych widzów, z którymi rozmawiałem) „Kiepscy” opowiadają o Polsce.

To taki trochę Zagłoba – powiedział jeden z widzów o Ferdynandzie. – Do tego kłótliwy, leniwy, żonę oszukuje, wiecznie pijany... fajny chłop. Inni dodawali: – Cała ta martyrologia, narzekanie, ale i fantazja ułańska.

Polacy kochają swoje wady narodowe, a Kiepscy je prześmiewają – mówi Andrzej Grabowski. – Są przecież nieszkodliwi, chociaż ich wady ciągną się od sarmatyzmu – pijaństwo, lenistwo, głupawe pomysły, mówienie nieprawdy. My też na to cierpimy. I może już dorośliśmy do tego, by się z tego śmiać. Amerykanie śmieją się z Borata, Anglicy kochają Jasia Fasolę. I Polacy też powoli nie boją się powiedzieć, że Kiepski czasami bywa uosobieniem polskich cech narodowych.

Telewizyjna persona Kiepskiego sprawdza się również w sferze politycznej. Grabowski: – Kiedyś padło hasło: „Ferdek na prezydenta!”. I ludzie podchodzili do mnie i mówili: Panie Ferdku (nienawidzę, jak tak robią), ma pan nasz głos, nasze poparcie. Okił Khamidow wymienia: – Ferdek startuje na prezydenta, naprawia kasę chorych, a nawet świat. Raz był ministrem wszystkich Polaków. Ale podkreśla: – Nigdy w politykę nie wchodzimy. Z drugiej strony jednak gorące tematy w polskiej publicystyce przewijają się – silnie zmetaforyzowane – przez kamienicę Kiepskich. – Rozmawiałem dzisiaj z sąsiadką – mówi Khamidow – i opowiadała mi odcinek, którego nie pamiętałem. Emitowano go dwa lata temu. Wszyscy Kiepscy i sąsiedzi chcą wyjechać do pracy do Anglii. Jedynie Ferdek zostaje mówiąc, że tu jest jego kraj. Na końcu śpiewa patriotyczną piosenkę, by przekonać rodzinę. Ten odcinek do dziś jest aktualny.

Kiepscy wiele mówią o polskiej kobiecości, męskości i rodzinie. Widzowie o Halince Kiepskiej (Marzena Kipiel-Sztuka): – Ona sama musi wszystko robić. Myśli, żeby utrzymać ten dom, żeby było co do garnka włożyć. Jest bardziej rozsądna niż on i ma własne zdanie, nie zajmuje się głupotami. Jest bardzo pracowita, odpowiedzialna. Wraca zmęczona, on mógłby obiad zrobić, ale nigdy nie robi. Więc jest zawsze podenerwowana.

Widzom brakuje u Halinki właściwej Kiepskiemu wyobraźni, fantazji, polotu, ale to właśnie jej twarde stąpanie po ziemi ratuje w każdym odcinku kruche ekonomiczne podstawy „Świata według Kiepskich”.

Mamy tu mocne rozprawienie się z mitem patriarchalnej rodziny i dowartościowaną kobiecość: obiektywnie to Halinka jest głową rodziny, ona wyznacza granice zachowania Ferdka, ona ma ekonomiczną władzę chociażby odcięcia go od „piwów”. „Kobiety w »Kiepskich« są mądrzejsze od mężczyzn, bardziej doświadczone od nich i w dodatku utrzymują mężczyzn” – komentuje w swojej książce Wiesław Godzic. „Są opiekunkami ogniska domowego, zapracowanymi marzycielkami, które kochają swoich sympatycznych nieudaczników. To rodzina, której struktura (faktyczna władza i finanse) podtrzymywana jest przez kobiety”.

Wartością „Kiepskich” jest ujawnianie i krytykowanie (na ile, oczywiście, telewizja taką krytyczną funkcję może pełnić) społecznych i kulturowych ram polskiego życia codziennego. Dwa razy w tygodniu w Polsacie dostajemy więc coś w rodzaju społecznej socjoterapii. Bohaterowie na razie nie są zmęczeni. Andrzej Grabowski: – Grałem i u Schlöndorfa, i w „Złotopolskich”. I u Koterskiego, i w „Pitbulu”. W „Kiepskich” znowu zagram. Bo to jest ikona.

Dziękuję agencji badawczej 4P research mix za pomoc w realizacji wywiadów z widzami.

współpraca Ian Pelczar

Autor wykłada w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Jest redaktorem kwartalnika „Kultura Popularna”. Niedawno wydał książkę „Życie codzienne z telewizorem”.
 
 

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną