Niedawno odnalezione opowiadanie Gustawa Herlinga-Grudzińskiego „Wędrowiec cmentarny”, spisane w końcu 2000 r. na kilkudziesięciu stronach kalendarza, pewnie wliczono by w poczet drobiazgów pisanych przez wielkich pisarzy u schyłku życia, gdyby nie jego temat.
„Wędrowiec” przypomina masakrę muzułmanów bośniackich dokonaną w Srebrenicy w lipcu 1995 r. Serbowie Mladicia i Karadžicia wyrżnęli wówczas dziesięć tysięcy mężczyzn, starców, kobiet i dzieci. Samo zdarzenie jest w opowiadaniu jedynie epizodem. Bohaterem pisarz uczynił żebraka, rzymskiego barbona, w którego skórze ukrywa się jednak srebrenicki zbrodniarz. Z fałszywym paszportem i skradzionymi pieniędzmi Zdrawko Malić przedostaje się najpierw do Triestu, by w końcu trafić do Rzymu i zamieszkać na cmentarzu, gdzie spoczęli dwaj angielscy poeci: Keats i Shelley.
Zbliża się Boże Narodzenie 1999 r., zbrodniarz podświadomie ma nadzieję – jak skąpiec z opowieści Dickensa – na rozgrzeszenie. Wygrzewa się w kinach i marznie w grobowcach. Żyje jak upiór, jak zbłąkana dusza, męcząc się ze swoimi grzechami. Grudziński pokazuje, że jego bohater nie zawsze był taki. W srebrenickiej tragedii zginęła jego ukochana, ciężarna żona (oddziały Malicia bezmyślnie zaatakowały szpital, w którym leżała). W odległości 20 km od Srebrenicy Zdrawko miał swoją idyllę – dom po rodzicach, w którym chętnie wypoczywał.
Krwawej czystce etnicznej był przeciwny. Proponował łagodniejsze rozwiązanie, jednak w chwili walki zabijał jak opętany. Stał się oszalałą bestią. Pokrętna logika, wedle której to nie my odpowiadamy za grzechy, lecz nasze szaleństwo, w „Wędrowcu cmentarnym” nie działa. Malić zostaje schwytany i odstawiony do Hagi. Pocieszenie niesione przez mającą nastąpić karę jest złudne.
Na cmentarzu w Rzymie Malić znajduje grób bałkanisty Dukicia, autora „Wielkiej choroby Europy”. W jego przekonaniu Europę ogarnęło „cywilizacyjne dojrzewanie” i tak jak później angielski filozof Bertrand Russell (który napisał przedmowę do „Innego świata”) uważał on, że żyjemy w wieku liberalizmu i demokracji. Dopiero obie rewolucje w Rosji i zwycięstwo Hitlera zmąciły jego wiarę i odtąd wierzył już tylko w ciągłe odradzanie się okrucieństwa.
Opowiadanie Grudzińskiego wraz z wnioskiem o naturze człowieka, w której kryje się bestia, zawiera przestrogę przed takimi zdarzeniami. Oto raz jeszcze przekonujemy się, że Holocaust i łagry to mało, a najokrutniejszymi mordercami stać się mogą nasi sąsiedzi.
Gustaw Herling-Grudziński, Wędrowiec cmentarny, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2006, s. 70