Że są posłani do ludzi z pogranicza chrześcijaństwa i pogaństwa, wiary i niewiary, z wszelkiego pogranicza.
Dlatego pisze listy. (...)
List drugi
Jesienią 2010 roku przysiada w klasztornej celi w Lublinie, księżyc zagląda w okno, a ojciec Ludwik pisze do arcybiskupa Celestino Migliore, nuncjusza apostolskiego w Polsce:
Jestem już starym kapłanem i zakonnikiem i byłem świadkiem wielu ważnych dla Kościoła i Narodu wydarzeń. Od kilkunastu lat, a konkretnie od upadku rządów komunistycznych, znawcy i badacze zjawisk społecznych, głównie z Europy Zachodniej, prognozowali szybkie zlaicyzowanie społeczeństwa polskiego i upadek Kościoła, czego znakiem miało być opustoszenie kościołów z wiernych. Nic takiego nie stało się. Ale oto teraz znaleźliśmy się w momencie – taka jest moja ocena, obym okazał się fałszywym prorokiem – kiedy te prognozy mogą zrealizować się, i to w niedalekiej przyszłości.
Oto największe problemy, które ojciec opisuje w liście nuncjuszowi:
– gorszący podział w polskim Episkopacie. I nie chodzi wcale o to, że biskupi mają różne przekonania społeczne i polityczne. To nawet dobrze, bo to zdejmuje z biskupów maskę sztuczności. Ten gorszący podział objawia się poprzez popieranie inicjatyw i dzieł formalnie katolickich, a w rzeczywistości pogańskich, bo jątrzących i dzielących społeczeństwo i Kościół. Aby nie być gołosłownym, dam przykład: oto część biskupów pozwala drukować swoje wypowiedzi, a nawet pisze i drukuje swoje artykuły w „Naszym Dzienniku”, w którym roi się od oszczerstw. Ten dziennik inni biskupi uważają za głęboko antychrześcijański!
– rozbity polski Episkopat nie potrafił rozwiązać żadnego trudnego problemu. Nie rozwiązano problemu tzw. „lustracji” kapłanów i biskupów. Gorszy historia związana z arcybiskupem Stanisławem Wielgusem, której należycie nie wyjaśniono. Nie wyjaśniono również wpisania na listę „tajnych współpracowników” sporej części biskupów.
– Polska ma ogromny zastęp młodych i ofiarnych księży. Jednakże według moich ocen ponad 50 procent duchowieństwa jest zarażone ksenofobią, nacjonalizmem i wstydliwie skrywanym antysemityzmem. Bardzo wielu księży zatraciło granicę między Ewangelią a polityką.
– rozbicie dosięgło także całego polskiego Kościoła. Myślę nie tylko o duchownych, ale także o świeckich katolikach. Niektórzy lekceważą to rozbicie, twierdząc, że grupy fundamentalistyczne to jest margines Kościoła. Jestem zdania, że tych grup nie wolno lekceważyć. Są najbardziej krzykliwe, same o sobie buńczucznie twierdzą, że tylko one są wierne Chrystusowi i Kościołowi. Ta „wykrzywiona twarz” coraz większe rzesze młodych odpycha od Kościoła.
–krzykliwe, ksenofobiczne grupy, mające często cechy sekciarskie – a myślę tu między innymi o entuzjastach Radia Maryja, o ludziach węszących wszędzie zło – wnoszą w nasze życie ogromny chaos i powodują spustoszenie moralne.
– Episkopat Polski nie rozwiązał problemu Radia Maryja, który to problem jest coraz trudniejszy do rozwiązania. To radio jest miejscem, gdzie ludzie uczą się modlić (i chwała mu za to!), a zarazem jest miejscem – o paradoksie – gdzie ludzie uczą się fanatyzmu i niechęci, a nawet nienawiści do inaczej myślących.
Nuncjusz Celestino Migliore analizuje list na posiedzeniu Episkopatu. A przewodniczący Episkopatu, Józef Michalik, który również był adresatem, żali się w portalu Wpolityce.pl: „[…] przecież jest nieprawdą, że problemem Kościoła jest Radio Maryja i że dla Radia Maryja nie ma miejsca w Kościele. Nie bądźmy totalitarystami w myśleniu. […] Sądzę, że na ten list złożyły się różne czynniki. Tak to przeżywa środowisko, w którym ksiądz Wiśniewski żyje. I to mnie niepokoi, że nie ma brata, który by mu powiedział: »nie jesteś w pełni obiektywny, przepracuj swoją wizję«”.
Józef Michalik mówił jeszcze w „Naszym Dzienniku”: „Kluczem do osłabienia, a potem do wyeliminowania Kościoła z życia publicznego jest próba podzielenia go albo wmówienia, że Kościół jest podzielony. […] Oczywiście nie każda krytyczna uwaga jest zła. Niekiedy jest wyrazem słusznej troski i wtedy trzeba iść za jej wskazaniami. Ale podstawowym pytaniem jest to, czy krytykującemu chodzi o promocję samego siebie, swego »dobra« czy też dobra Kościoła”.
Ojcu Ludwikowi odpisuje na blogu publicystka katolicka Halina Bortnowska: „Zasadniczo zgadzam się z treścią Listu – tak jak ją pojmuję, jednak jako osoba długo już przebywająca na pograniczu Kościoła i świata, nie liczę na uchwytną skuteczność inicjatyw zmierzających do reformy Kościoła. Kościół jest dla mnie jak wielki las, w którym żyję, wybierając miejsca, gdzie da się żyć”.
*
– Biskupi ojcu odpowiedzieli?
– Nie.
– Po publikacji miał ojciec problemy.
– Grupa dominikanów z Wrocławia przysłała mi list z informacją, że błądzę. (...)
*
Fragment reportażu pochodzi z książki Marcina Wójcika „W rodzinie ojca mego”, która 18 marca ukaże się nakładem wydawnictwa Czarne.