Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Fragmenty książek

Fragment książki „Nie jest źle”

Książkowe Klimaty / mat. pr.
Największa bitwa tej wojny rozegrała się we wschodnich Niemczech w październiku 1953 roku.

pod prąd

Dwa strzały, które padły w Chlumcu, są pierwszymi strzałami w wojnie wypowiedzianej przez Radka i Pepę Mašínów „dyktaturze proletariatu”, tak, tak, to wojna, komuniści głoszą przecież „bezkompromisową walkę klas, walkę na śmierć i życie”, są uzbrojeni w paragrafy, mają na swoich usługach donosicieli, aparat partyjny, milicję i służbę bezpieczeństwa, nie brak im też niezbędnej do tego celu zuchwałości.

Mašínowie nie urodzili się po to, żeby grać rolę politycznych popychadeł, mają zwyczaj oddawać każdy cios, tak więc w uzdrowiskowej miejscowości Podiebrady założyli grupę oporu. Nawet nie nadają jej nazwy, koncentrują się na działaniu. Myśl przewodnia jest prosta, komuniści chcą walki klas, będą ją mieli, bracia wystąpią przeciwko nim według takich samych zasad, jakie nie tak dawno wyznawał ich ojciec w walce z Niemcami, i z takim samym zapałem. To oznacza, że każdy, kto założy mundur i z bronią w ręku stanie po stronie brutalnej komunistycznej władzy, musi się liczyć z tym, że poniesie za to odpowiedzialność. Jak to sobie Mašínowie wyobrażają? Przecież niedawno zdali maturę, myślą, że co osiągną? Wyobrażają sobie, że wywołają lawinę, która zmiecie komunistów?

Radek nie ma co do tego żadnych złudzeń, już widział upadek jednego totalitaryzmu, dobrze wie, że gdyby nie Armia Czerwona, Gestapo rządziłoby jeszcze długo, sama nienawiść nie wystarczy, żarliwość to za mało, uważa, że dzisiaj sytuacja jest podobna, obecnemu reżimowi łeb ukręcą Amerykanie i nie trzeba będzie na to długo czekać, weźmy taką Koreę, tam już komuchom grunt pali się pod nogami. W najgorszym wypadku bracia mogą skontaktować się z wojskiem amerykańskim w Niemczech zachodnich, ale najpierw udowodnią, że z komunistami można aktywnie walczyć i że walka klas jest bronią obosieczną.

Największa bitwa tej wojny rozegrała się we wschodnich Niemczech w październiku 1953 roku, kiedy przeciwko filarom grupy Mašínów powołano pod broń jakieś dwadzieścia siedem tysięcy członków Volkspolizei oraz żołnierzy Armii Radzieckiej. Niemcy tej operacji nadadzą nazwę Tschechenkrieg, w tej wojnie z pięcioma Czechami całe jednostki przeczesują podmokłe tereny na południe od Berlina, próbując osaczyć „uzbrojoną bandę terrorystów i morderców”. Gang jest uzbrojony w trzy pistolety i składa się z pięciu członków, tylko dwóch z nich codziennie się goli, wszyscy mają w perspektywie karę śmierci, nieofi cjalnie zatwierdzoną przez Pragę, a ich celem jest Berlin Zachodni, są przemarznięci i wygłodzeni, ale pod dowództwem Mašínów strach nie ma do nich przystępu.

Mašínowie mocno wierzą w moment zaskoczenia, ich zasadą jest zawsze robić to, co jest przeciwieństwem powszechnie przyjętego sposobu postępowania, chowają się pod latarnią, a zagnani w kozi róg uderzają w najmocniejszy punkt przeciwnika. Ta taktyka wielokrotnie zdaje egzamin, Mašínowie sami zastrzelą co najmniej trzech enerdowskich milicjantów i postrzelą kilku innych, wielu Niemców i Rosjan zginie od bratobójczych strzałów ich własnych towarzyszy broni, w jesiennych ciemnościach, gęstej mgle i lodowatym deszczu, w strachu przed niewidzialnym wrogiem, który strzela celnie i bez wahania, żołnierze grzeją ostrą amunicją do każdego poruszającego się cienia i zabijają się nawzajem.

Akcja trwa trzydzieści jeden dni.

Tych trzydzieści jeden dni towarzysze z moskiewskiej akademii KGB będą poddawać szczegółowej analizie przez następnych czterdzieści lat. Nie wiedzą wszystkiego, ale mają wystarczająco dużo informacji, żeby wyciągnąć wnioski z własnych błędów. Taktycy z KGB dojdą do wniosku, że to doskonały przykład, jak taka akcja nie powinna wyglądać i czym grozi niepotrzebna mobilizacja sił wielokrotnie przewyższających siły przeciwnika. Psychologia wojny nie sprawdziła się w czasie pokoju i operacja służb specjalnych spaliła na panewce, co jest dowodem na to, że mniej czasami znaczy więcej.

Towarzysze badają akcję również z punktu widzenia osaczanej zwierzyny, co jest nie mniej pouczające, a więc w taki sposób można się wymknąć tysiącom myśliwych na nieznanym terenie, a więc dlatego moment zaskoczenia ma takie znaczenie, tak właśnie człowiek zagnany w pułapkę zyskuje przewagę, dlatego jest tak ważne, żeby iść pod prąd, no i oczywiście oprócz tego trzeba mieć niesamowite szczęście, do tego nie pasują żadne kwantyfikatory, a poza tym warto by się było dowiedzieć, skąd coś takiego się w człowieku bierze.

Psychologowie z KGB skupili się na ojcu Mašínów, i słusznie, postawa życiowa Josefa Mašína seniora niewątpliwie uformowała charakter jego synów, albowiem wychowywał ich mężczyzna, którego nie złamało Gestapo i któremu nikt nie dorównywał pod względem odwagi i wrodzonego autorytetu. Czyżby mieli bohaterstwo we krwi?

Pepa Mašín wcale nie uważał, że ojciec miał na niego duży wpływ, no bo jak, mały Pepa widział swojego ojca po raz ostatni, kiedy miał siedem lat, w jego wspomnieniach ojciec ma na sobie elegancki mundur, stoi przed domem i czeka, z daleka cwałuje żołnierz na koniu, prowadzi za sobą jeszcze jednego konia, to jest ogier ojca, ojciec zapina mosiężne guziki przy mundurze, wciąga jeździeckie rękawiczki i wskakuje na siodło, pochyla się i całuje mamę, a potem cwałem rusza do biura. Jest rok 1939, podpułkownik Josef Mašín senior jest zastępcą dowódcy pułku artylerii w Pradze-Ruzyni, odpowiada za obronę terenu lotniska, a dumą jego pułku są stajnie pełne wierzchowców.

Moralnym obowiązkiem Mašínów jest służba wojskowa, mężczyzna walczy za ojczyznę, a jeżeli trzeba, to za ojczyznę umrze, żadna inna misja życiowa nie daje tyle satysfakcji, na co komu kariera, na przykład kupiecka, jak można wyciągać pieniądze od ludzi, za których przysięgało się oddać życie?

*

Jan Novák, Nie jest źle, przeł. Dorota Dobrew, Książkowe Klimaty, Wrocław 2015, s. 746.

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną