Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Fragmenty książek

Fragment książki „Ameryka po nordycku”

Okładka książki „Ameryka po nordycku” Okładka książki „Ameryka po nordycku” Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego / mat. pr.
Zaczęły mnie trawić głębokie obawy, że zadłużę się po uszy, jeśli pójdę do lekarza, nie mając ubezpieczenia.

W pewną słoneczną sobotę pod koniec kwietnia zrobiło się w Nowym Jorku nadzwyczaj ciepło, postanowiliśmy więc z Trevorem wybrać się do parku, by po mroźnej zimie rozkoszować się przedsmakiem lata. Przed wyjściem usiadłam na chwilę i zaczęłam przeglądać świeżą pocztę. Z Finlandii przyszła koperta wyglądająca na urzędowe pismo. Zapewne powinno było mnie to zaniepokoić, ale nie zaniepokoiło.

Mijał już czwarty miesiąc, odkąd zamieszkałam w Stanach Zjednoczonych. Nie byliśmy jeszcze z Trevorem zaręczeni, nie mogłam więc wiedzieć, że pewnego dnia otrzymam prawo stałego pobytu w USA. Nadal płaciłam podatki w Finlandii, wciąż figurowałam w fińskim systemie ubezpieczeń zdrowotnych. Na dodatek wykupiłam po rozsądnej cenie fińską polisę turystyczną, która miała mnie zabezpieczać na wypadek nagłych kłopotów w Stanach. Sprawy zdawały się układać dobrze.

Gdy jednak otworzyłam kopertę z Finlandii, wszystko się zmieniło. Jedna z fińskich agencji rządowych informowała mnie, że ponieważ mieszkam w tej chwili poza Finlandią, moje prawa jako obywatelki fińskiej zostają zawieszone. Nie mogłam oderwać wzroku od listu, ściskało mnie w żołądku. Moje nowe życie w Ameryce i tak przejmowało mnie niepokojem, dotąd jednak przyczyny tych obaw pozostawały mgliste nawet dla mnie. Teraz powód do zmartwienia stał się całkiem jasny. Odcięto mi dostęp do fińskiego państwowego systemu ochrony zdrowia, unieważniono też dodatkowe ubezpieczenie podróżne. Zostałam praktycznie bez ubezpieczenia zdrowotnego.

„Spokojnie” – mówili mi Amerykanie, kiedy napomykałam o braku ubezpieczenia medycznego. Niektórzy uspokajali, że sami od lat żyją bez niego – jedni dlatego, że ich nie stać, inni po prostu uważają je za zbędne. „Idź do najbliższej darmowej przychodni (1) i tyle” – radzili.

Reklama