Każda z piosenek słuchana z osobna to przyjemność dla każdego, a ich komplet to głęboka podróż przez estetykę XX-wiecznej muzyki popularnej.
Pewne radio, które reklamowało się hasłem „Najlepsza muzyka lat 60., 70. i 80.”, mogłoby sobie – w ramach oszczędności – kupić tę płytę. I nadawać zawarte na niej 17 piosenek non stop w kolejności losowej. Zasadniczo „Pom Pom” 36-letniego Kalifornijczyka Ariela Rosenberga (znanego lepiej jako Ariel Pink) brzmi bowiem jak kompilacja największych przebojów jakiegoś artysty, który te trzy dekady przeżył. Ale który też, choć dorastał w ojczyźnie hipisów, miał dystans do wszystkiego, co wydarzyło się po drodze, i potrafił jak kameleon dostosować się do każdej konwencji, zatrzymując się na krawędzi żartu.
Ariel Pink, Pom Pom, 4AD
Polityka
47.2014
(2985) z dnia 18.11.2014;
Afisz. Premiery;
s. 77
Oryginalny tytuł tekstu: "Pink, nie Floyd"