Jak przyrządzić kawę, będąc martwym
Czy sztuczna inteligencja zagrozi ludzkości?
Lato roku 10 673 498 p.n.e. było gorące, sawanna spieczona słońcem, a że drzewa owocowe pięknie obrodziły, motywacja do zejścia z nich i podjęcia trudu dalszej ewolucji była słaba. Pogłębiając więzi społeczne na drodze wzajemnego iskania, przodkowie Michała Anioła, Mozarta, Kopernika i Lema podjęli dyskusję na najbardziej palący ich wówczas temat: czy oparty na skanerze podczerwieni moduł rozpoznawania twarzy, zainstalowany w modelu iPhone’a z 2017 r., nie podsunie rządom narodowym narzędzia totalnej dominacji? Wynik tej ważkiej dyskusji miał zaważyć na decyzji, czy brać udział w rozwoju cywilizacji czy nie?
Ten obraz podkreśla niejaką absurdalność naszych dzisiejszych rozważań związanych z rozwojem technologii, zwłaszcza sztucznej inteligencji (będziemy używać skrótu AI, od Artificial Intelligence). Temat AI ma charakter rytualnie nawracający, ale ostatnio media atakowały nim wyjątkowo intensywnie, by wspomnieć tylko ostrzeżenia formułowane przez Stephena Hawkinga, ikonę fizyki i popkultury, oraz Elona Muska, przedsiębiorcę z biznesplanem na skalę międzyplanetarną. Temperaturę podniosło też doniesienie o AlphaGo Zero, sztucznej inteligencji z laboratoriów DeepMind, która na mistrzowski poziom gry w Go wzniosła się, nie studiując zarchiwizowanej rozgrywki, nie grając z człowiekiem, a wychodząc z zasad pierwszych i ucząc się na własnych błędach. Zero nie potrzebuje ludzkiej wiedzy – Zero odkrywa lądy wiedzy całkiem nam nieznanej. Co odkryje np. wśród danych z akceleratorów cząstek elementarnych? Czy dowie się, jak wygrywać wybory za pomocą Twittera?
Z całego tego szumu informacyjnego wokół AI wyłania się jedno zasadnicze pytanie: czy schodzić z tego (metaforycznego) drzewa czy lepiej nie? Bać się tej sztucznej inteligencji czy nie? Bać, ale inaczej.