Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Odpoczywamy

Co robić, żeby odpoczywając, nie męczyć się jeszcze bardziej?

Człowiek ma skłonność do tego, żeby pozostawać non stop na tej samej częstotliwości. Człowiek ma skłonność do tego, żeby pozostawać non stop na tej samej częstotliwości. Darius Anton / Unsplash
Żeby skutecznie regenerować zmęczony organizm, odpoczywać trzeba przede wszystkim inaczej, niż się pracowało.
Część podręczników medycznych zauważa, że zmęczenie nie jest jednak nierozłącznie związane z wysiłkiem.Pablo Fernández/Flickr CC by 2.0 Część podręczników medycznych zauważa, że zmęczenie nie jest jednak nierozłącznie związane z wysiłkiem.

Aneta Gacka ze Śląska kiedyś wychodziła z domu w pół godziny po przebudzeniu, piętnaście minut szybkim krokiem szła do pracy. To ten typ, co z każdego dnia próbuje wycisnąć dwa; etat dekoratorki w supermarkecie, prywatna firma i dwoje dzieci pod opieką. Z córeczką, poważnie chorą, często jeździła do Warszawy do szpitali. Wieczorami hobbystycznie, ale i dla oszczędności, u siostry reperowała samochód, podrygując w rytm muzyki z radioodbiornika. Potem było załamanie zdrowia: upadała i przez kilkanaście, kilkadziesiąt minut nie mogła się podnieść. Wreszcie diagnoza: zespół przewlekłego zmęczenia.

Dziś Aneta już wie, że musi sobie na wstanie z łóżka, poranną kawę i prysznic zarezerwować półtorej godziny; szybciej nie da rady, bo mdleje. Z ostrych objawów choroby zostało jej jeszcze roztargnienie. Zapomina na przykład podpalić odkręcony gaz, a wychodząc po bułki kupuje je w trzech sklepach kolejno. Opracowała z mężem domowe zasady bezpieczeństwa, wśród których jest i taka, że ona nie dotyka urządzeń gazowych.

O zmęczeniu medycznie

W literaturze medycznej o zmęczeniu przeczytamy, że to przejściowe zmniejszenie zdolności do aktywności, pojawiające się w wyniku wysiłku i na skutek różnych zmian natury biologicznej zachodzących w organizmie, np. niedotlenienia tkanek lub wyczerpania się rezerw energetycznych. Że ma dwie główne funkcje: regulacyjną, związaną przede wszystkim z ochroną przed nadmiernym wysiłkiem; i adaptacyjną – zmęczenie uczy nas, na ile możemy sobie pozwolić, a mając już tę wiedzę o sobie, możemy zwiększać wydajność organizmu. Na takiej zasadzie działa trening sportowy: czyni człowieka zdolnym do coraz większego wysiłku.

Część podręczników medycznych zauważa, że zmęczenie nie jest jednak nierozłącznie związane z wysiłkiem. Że zespół charakterystycznych dlań objawów występować może także z innych powodów: wzburzenia lub obciążenia psychicznego. Oraz że w swojej skrajnej formie zmęczenie nie ustępuje mimo zaprzestania wysiłku. Ale jest i inny ciekawy mechanizm: dobre samopoczucie, silne poczucie celu nierzadko zmęczenie zupełnie niwelują.

W ciągu życia dwóch ostatnich pokoleń okoliczności, w jakich się najczęściej pojawia zmęczenie, przestały być związane z wysiłkiem fizycznym. Tymczasem organizm konfrontowany przez tysiąclecia ze zmęczeniem fizycznym wykształcił coś jak system bezpieczników, które go chronią przed samozniszczeniem. Na przykład: obciążenie mięśni pracą wywołuje w końcu wyczerpanie glikogenu w komórkach, długotrwały wysiłek prowadzi do powstania długu tlenowego, nie da się już bardziej przyspieszyć tempa pracy płuc i serca, i cała maszyna zatrzymuje się, koniec. Musimy odpocząć. W dodatku, żeby wysiłek nie prowadził do podwyższania temperatury ciała, organizm schładza się, jak może, na przykład pocąc się, ale w pewnym momencie brakuje już wody, którą można by wykorzystać do tego; naruszenie homeostazy organizmu powoduje, że nie da się dalej pracować.

W przypadku zmęczenia, które ma źródło w obciążaniu umysłu, brak jest bezpieczników. Co najwyżej regularnie narażane na przeeksploatowanie ciało wykształci mechanizm obronny: zacznie włączać objawy somatyczne, a więc wyraźne sygnały świadczące o zmęczeniu, zanim jeszcze człowiek zabierze się do pracy.

O ignorowaniu zmęczenia

Na zespół przewlekłego zmęczenia choruje w Polsce nawet 100 tys. osób: od 3 do 8 proc. populacji. Co zastanawiające, bo to jest światowy ewenement – głównie kobiety. Pierwsze załamanie zdrowia z przepracowania wcale nie musi jeszcze oznaczać choroby. Ale często to pierwsze załamanie, zazwyczaj w formie jakiejś przewlekłej i trudnej infekcji, zostaje zignorowane. Wiadomo, że choroba atakuje tych, co latami ignorują zmęczenie.

– To, że ludzie masowo i regularnie ignorują zmęczenie, przekraczają wydolność własnego organizmu i narażają się na poważne komplikacje zdrowotne, jest zjawiskiem nowym – mówi prof. Stanisław Kowalik z uniwersytetu w Bydgoszczy i AWF w Poznaniu, jeden z nielicznych badaczy zagadnień zmęczenia w Polsce. – Psychologowie społeczni dzielą współczesnych ludzi na dwa typy. Przyspieszacze przerywają wykonywanie zadania jeszcze przed pojawieniem się obiektywnych objawów zmęczenia. Opóźniacze reagują przeciwnie – mają tendencję do ignorowania pierwszych symptomów zmęczenia, a skutkiem tego – do regularnego przekraczania granicy wydolności. W Polsce, jak zresztą w całym zachodnim świecie, przybywa opóźniaczy.

Dlaczego jesteśmy tak nierozsądni? To nadmiar bodźców powoduje, że tracimy umiejętność wsłuchiwania się we własne ciało i właściwej diagnozy tego, co się z nami dzieje.

Jest taki klasyczny eksperyment: jeśli dać ludziom do wykonania pewną pracę, pierwszą grupę umieścić w pomieszczeniu, w którym panuje hałas, a drugą w ciszy, to okaże się, że to ci pracujący w ciszy będą się czuli bardziej zmęczeni niż ci pracujący w rytm bodźców dźwiękowych. Jeśli jednak zechcieć jakoś te pomiary zobiektywizować, zmierzyć tętno, napięcie mięśni i tak dalej, okaże się, że obie grupy są podobnie zmęczone. Pracujący w ciszy mieli po prostu warunki, by rzeczywiście monitorować reakcje organizmu. Ci pracujący w hałasie reakcje przeoczyli. – Ale rzecz nie tylko w kulturze telewizyjnej, w szumie, który nas otacza – kontynuuje prof. Kowalik. – Także globalna gospodarka ma tu kluczowe znaczenie. Pociąga ona nadmierne zorganizowanie życia. Sztywna organizacja pracy narzuca, że każdy zrobi to i tamto w tym czasie, a po pracy pójdzie się integrować w gronie pracowników.

Jürgen Habermas, niemiecki filozof, pisząc o zmęczeniu, dzieli działania społeczne podejmowane przez człowieka na instrumentalne i komunikacyjne. Instrumentalne są domeną Systemu, czyli świata pracy, techniki, świata nastawionego na manipulacje rzeczami i osiąganie sukcesu. Działania komunikacyjne są podstawą Społecznego Świata Życia Codziennego, czyli świata interakcji międzyludzkich, nastawionego na dialog i porozumienie, w którego obrębie następuje społeczna integracja, kształtuje się tożsamość i osobowość jednostek. W codziennym życiu oba światy i działania przeplatają się. Ale współcześnie, twierdzi Habermas, Społeczny Świat Życia Codziennego jest zawłaszczany, wręcz kolonizowany przez System.

Na kondycję człowieka w dzisiejszym świecie, pisze Krzysztof Kropisz z Uniwersytetu im. Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy w pracy „Zmęczenie jako efekt patologii woli sensu”, wpływa też, już w makroskali, inna charakterystyczna cecha zmęczenia: tym go mniej, im więcej zadowolenia i poczucia sensu. To popularna dziś w Europie koncepcja. Ubocznym skutkiem kariery, jaką zrobił indywidualizm, ma być głębokie przeświadczenie wychowanych w tym systemie ludzi, że to, co się w życiu liczy, co ma sens, to osobiste osiągnięcia. To własny rozwój. Toteż jeśli musimy wkładać wysiłek w działalność, której sensu nie jesteśmy w stanie odczytać, subiektywne odczucie zmęczenia pojawi się bardzo szybko. Oto masowa współczesna frustracja.

Owe bardziej i mniej skomplikowane teorie znajdują potwierdzenie w rozmaitych zjawiskach medycznych i ekonomicznych. Pracoholizm w latach 60. dotykający około 1 proc. populacji dziś szacowany jest na 5 proc. Likwidować objawy zmęczenia pomagają napoje energetyzujące; sprzedaż tylko najpopularniejszego z nich, Red Bulla, wzrasta na świecie corocznie o 30 proc.

O chybionych ucieczkach

Nawet skrajny zespół przewlekłego zmęczenia nierzadko nie jest powodem, żeby człowiek chciał zmienić swoje życie. Weźmy Katarzynę z Poznania, 50-latkę. Latami była najlepszą, niezastąpioną księgową na czterech etatach. Do tego mamą chorujących bliźniaczek. Odpoczywała w biegu (dosłownie), bo przecież nie wypada się położyć, raczej góry i rower. Jeśli już w domu i w pracy wszystko zostało zrobione.

Pierwszy symptom choroby: chwyciła silną infekcję przeziębieniową, skończyło się na antybiotyku i ciągłych telefonach do domu w sprawach służbowych. – Wzięłam kilka dni urlopu. Było tylko gorzej. Kolejnego ranka nie mogłam podnieść się z łóżka – opowiada. – Potem trzykrotnie kładłam się w szpitalu. W chorobie ZPZ mówi się, że aktywność człowieka spada co najmniej o połowę. Ja ją straciłam zupełnie. Do przychodni, 700 metrów, jeździłam taksówką.

Potem były zmagania z lekarzami, którzy sądzili, że pacjentka symuluje. Z ZUS. Wreszcie powrót do pracy.

Szef okazał się, mówi pani Katarzyna, bardzo wyrozumiały. Cierpliwie czekał, aż wykorzysta do końca trzy zwolnienia po 180 dni. Teraz więc ona czuje się w obowiązku udawać przed szefem, że pracuje jak dawniej. Pełną parą. A to nie jest możliwe. Najgorszy jest, powiada, strach, że kiedyś się wyda. Że nie jest już taka sprawna, taka niezastąpiona. A przecież ona jest księgową, najlepszą. Bo jeśli nie praca, aktywność, to pewnie grób za życia.

Część zmęczonych Systemem próbuje uciekać. Ale eksperyment ucieczki, najczęściej z miasta na prawdziwą wieś, udaje się rzadko, najczęściej połowicznie. Roman, finansista, pięć lat temu wraz z żoną pojechał na białostocką wieś po tym, jak go terapeuta zaczął leczyć z pracoholizmu, albowiem w wieku lat 35 Roman przeszedł trzeci zawał. Miało być tanie życie bardzo blisko z przyrodą. Kontakt z Warszawą tylko internetowy. Mieszkanie w mieście sprzedali. Dziś bardzo żałują, bo się nie odnaleźli. Nie mają w tej wsi przyjaciół. Tęsknią za miastem. A wrócić nie bardzo mogą.

W rozpoznawaniu własnego zmęczenia i zarządzaniu – nazwijmy – zasobami organizmu nie pomaga ugruntowane powszechnie przeświadczenie, że odpoczywać trzeba czynnie. Że tylko sport i rowery. Owszem, istnieje mechanizm, który powoduje, że przeciążone pracą mięśnie regenerują się szybciej, gdy zamiast zalec bezczynnie na kanapie, wprawimy w ruch inne mięśnie. Nazywa się to efektem Sierczenowa. Kłopot w tym, że przy zmęczeniu psychicznym, które nie ma jasno określonej przyczyny, działa trochę inny mechanizm.

O właściwym piciu kawy

– Żeby skutecznie regenerować zmęczony organizm, odpoczywać trzeba przede wszystkim inaczej, niż się pracowało – mówi prof. Stanisław Kowalik. – Niestety, człowiek ma skłonność do tego, żeby pozostawać non stop na tej samej częstotliwości. Jeśli jego praca polega na kontakcie z wieloma bodźcami, to w domu też będzie poszukiwał bodźców. Zaobserwowałem działanie tego mechanizmu na swoim przykładzie. Wracając z pracy po całym dniu w harmidrze, siadałem przed telewizorem i gapiłem się na migające obrazki z MTV.

Dzieje się tak dlatego, że przełączenie się z trybu szybkiego na ten powolny jest trudne. Po pierwsze – mówiąc obrazowo – mózg uległ rozkołysaniu i zatrzymanie tych procesów to nie jest kwestia woli. Po drugie – przestawianie się z trybu szybkiego na powolny jest kosztowne emocjonalnie. Człowiek zaczyna wówczas wreszcie zauważać własne zmęczenie. W dodatku tym trudniej się później przełączyć znów na tryb szybki, więc człowiek uczy się unikać przełączania trybu.

Z badań wynika – i tu jest być może odpowiedź, dlaczego kobiety częściej zapadają na zespół przewlekłego zmęczenia – że mężczyźni są lepsi w organizowaniu własnego odpoczynku. Że dużo płynniej idzie im to przełączanie.

Aneta Gacka opowiada, że po pięciu latach choroby nauczyła się wreszcie pić kawę ze smakiem. Piętnaście minut świętego spokoju z kawą co rano. Kiedyś jej nienawidziła. Teraz lubi bardzo.

Odpoczynek na miarę

Jeśli pracujesz w biegu, powinieneś zadbać o zapewnienie sobie sytuacji, gdy zwolnisz. Po pracy – wanna, święty spokój. Na wakacje – przyroda, dziura zabita dechami albo jakieś spokojne miasteczko, gdzie można co rano posiedzieć z filiżanką kawy i popatrzeć przed siebie. Zimą – spacery. Ważna jest owa spokojna powtarzalność (z badań niezmiennie wynika, że osoby pozostające w stałym kontakcie z przyrodą, mieszkające na odludziach albo chociaż z widokiem na ładny niezmącony krajobraz rzadziej są ofiarami wyczerpania). Słowem, dla aktywnych najgorszy jest Kołobrzeg i plaża pełna ludzi oraz decybeli.

Jeśli twoja praca wymaga ciągłego skupienia uwagi, dobrze zaserwować sobie w ramach odpoczynku uwagę mimowolną. Obserwowanie ulicy za oknem. Las. Niechby i wyklęta telewizja, byle nie w nadmiarze. Dobry jest sport, któremu naturalnie przypisany jest powolny rytm: badminton, pływanie, narty biegówki. Względnie kopanie ogrodu.

Za to po roku w spokojnej, trochę nudnej, mechanicznej pracy (jeśli ktoś taką pracę jeszcze ma) – jak najwięcej bodźców i zabawy. Może być Kołobrzeg.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną