Znienawidzone przez właścicieli psów tabliczki zakazujące wyprowadzania czworonogów na osiedlowy skwerek okazują się nielegalne. Bo ograniczają prawa obywatelskie właścicieli psów – tak uznał Naczelny Sąd Administracyjny.
Orzeczenie NSA dotyczy konkretnej sprawy i konkretnych tabliczek w Wołowie na Dolnym Śląsku, gdzie miejscowi radni dwa lata temu postanowili pozbyć się psów z przestrzeni publicznej miasteczka i uchwalili całkowity zakaz wprowadzania zwierząt domowych do obiektów użyteczności publicznej. Wyjątek czyniąc dla tych przeznaczonych dla zwierząt właśnie (np. lecznic weterynaryjnych).
Wyrok NSA dotyczy tylko Wołowa, ale stwarza precedens i może zachęcić psiarzy do zaskarżania takich zakazów także w innych gminach na terenie całego kraju. Dlatego natychmiast po ogłoszeniu wyroku na internetowych forach rozpętała się burza.
Właściciele psów i przedstawiciele organizacji prozwierzęcych nie ukrywają swojej radości. Równie dużo wpisów od przeciwników wolności sikania i kupania gdzie popadnie. Bo nie oszukujmy się – nie o samo wyprowadzanie tu chodzi, tylko o efekty, jakie po spacerach zostają na skwerkach i trawnikach. Mimo obowiązku sprzątania po swoim psie czy kocie (bo zdarzają się i koty wyprowadzane na smyczy) wielu właścicieli nadal tego nie robi. I dopóki nie zacznie, ta wojna nigdy się nie skończy.
Nie ma znaczenia, że nie tylko psy zanieczyszczają miejską przestrzeń. Władze miejskie Gdańska inwestują właśnie w drogą farbę odbijającą mocz, która ma odstraszyć obsikiwaczy murów. I nie o psy tu chodzi. Obsikane przez obywateli Trójmiasta płci męskiej mury to jeden z największych problemów Śródmieścia w Gdańsku.