Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Ks. Międlar znowu występuje i straszy. I to za cichym przyzwoleniem Kościoła

Maciej Witkowski / Reporter
Może to już? Może to ten moment, kiedy nie da się dłużej wzruszać ramionami? Machać ręką, że to nic takiego?

Od dwóch lat Polska brunatnieje, ale do tej pory nazywano to wstawaniem z kolan. Jedna Polska wstawała, druga Polska przyglądała się temu bezradna. Teraz pachnie zabijaniem.

W piątek ksiądz Jacek Międlar, duchowy przywódca ONR, napisał o posłance Nowoczesnej Joannie Scheuring-Wielgus: „Konfidentka, zwolenniczka zabijania (aborcji) i islamizacji. Kiedyś dla takich była brzytwa! Dziś prawda i modlitwa?”. Dlaczego kapłan pisze o podrzynaniu gardła? Posłanka skontaktowała się z białostocką prokuraturą w sprawie kwietniowego kazania księdza: „Zawiadomiłam prokuraturę o popełnieniu przestępstw przez księdza Międlara, który w swoim przemówieniu w kościele zachęcał do propagowania idei faszystowskich”. Choć przełożeni nakazali księdzu milczenie, ten nadal występuje i cieszy się poparciem.

Jego zwolennicy alarmują, że działania prokuratury to „inwigilacja Kościoła” i kara za „wygłoszone Słowo Boże”. Międlar działa nie tylko za cichym przyzwoleniem Kościoła – słychać też głosy, w których jego nacjonalistyczne kazanie nazywane jest trudną ścieżką ortodoksji. „W każdym razie na własne uszy słyszałem wiele gorszych i bardziej odległych od ewangelii kazań, za które żaden ksiądz nie otrzymał kary” – przyznaje otwarcie ks. Przemysław Szewczyk z Archidiecezji Łódzkiej.

Wyglądało na to, że wpis Międlara nawołujący do przemocy wywoła wstrząs i sprzeciw. Że to już. Media z ulgą podchwyciły słowa jezuity o. Grzegorz Kramera: „Tym razem nie mogę milczeć. To nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem i Kościołem katolickim”. Ale to trwało krótko. Kramer się wycofał: „Usunąłem tweeta z moim sprzeciwem. Nienawiść mnie pokonała w tym wypadku”.

Reklama