Miał to zrobić już jesienią zeszłego roku, a papież Benedykt wyraził zgodę na jego abdykację. Oficjalne powody są typowe: podeszły wiek (w połowie marca O’Brien skończy 75 lat, w tym wieku biskupi zwykle przechodzą na emeryturę) i zły stan zdrowia.
Ale prawdziwe mogą być inne. Z przekazu mediów brytyjskich wiadomo, że tydzień przed abdykacją Benedykta do nuncjusza papieskiego w Szkocji wpłynął list czterech duchownych (jeden już księdzem nie jest na własne żądanie), którzy mieli do czynienia z O’Brianem w latach 80. i później. O’Brian według ich relacji zachowywał się nieprzyzwoicie. Ambasador Watykanu podziękował za list i przekazał go do Rzymu.
Można więc wiązać sprawę rezygnacji z nadchodzącym wyborem następcy Benedykta XVI. Obecność na konklawe O’Briana byłaby kolejnym problemem wizerunkowym dla Kościoła. A na dodatek w USA tamtejsi katolicy domagają się, by w konklawe nie brał udziału inny purpurat, kard. Mahoney oskarżany o tuszowanie spraw pedofilskich w Kościele amerykańskim.
Zresztą sam kardynał O’Brian oświadczył, że nie chce, by jego abdykacja odwracała uwagę od konklawe i nowego papieża. No tak, ale czemu by miała odwracać uwagę, jeśli chodziłoby tylko o przejście starszego pana na zasłużoną emeryturę?
Rezygnacja O’Briana jest zagadkowa. Wprawdzie zarzuty przeciwko niemu musiały brzmieć wiarygodnie, jeśli jest prawdą, że list molestowanych w odległej przeszłości księży został przesłany pocztą dyplomatyczną do Watykanu.
Ale z drugiej strony dlaczego pojawił się dopiero teraz, u progu konklawe, a nie na przykład rok wcześniej albo przed wizytą Benedyka na Wyspach Brytyjskich w 2010 r. (uznaną za wielki sukces m.in. O’Briana)? Jak to jest, że ten sam kardynał O’Brian prowokuje w Kościele dyskusję o zniesieniu celibatu, a z drugiej potępia małżeństwa gejowskie, eutanazję i aborcję?