W niedzielę wieczorem ze wstępnych wyników – po przeliczeniu 99 proc. głosów – wynikało, że obecny premier zdobył poparcie na poziomie 52,2 proc. Kontrrywale Erdoğana, czyli Ekmeleddin İhsanoğlu i Selahattin Demirtaş, zostali w tyle, zdobywając odpowiednio 38,9 proc. i 9 proc. Frekwencja wyniosła 76,6 proc.
Tego samego wieczoru Erdoğan ogłosił swoje zwycięstwo, podziękował wszystkim, którzy oddali na niego głos, i zapowiedział, że będzie „prezydentem wszystkich 77 mln Turków”. Wezwał również do rozpoczęcia „nowego okresu społecznego pojednania”.
Gęba islamisty
60-letni Erdoğan posądzany jest o skłonności autorytarne. Przed wyborami zapowiadał, że chce zmienić ustrój z parlamentarnego na prezydencki. Na razie jego sposób rządzenia Turkom się podoba. Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) jest u steru już od 11 lat i notuje sukcesy i w gospodarce, i w sferze socjalnej. AKP jest partią z korzeniami w islamie, popieraną przez bardziej konserwatywną część Turcji, gdzie mogą podobać się wyskoki niektórych członków rządu, jak ten ostatni z udziałem wicepremiera. Przed kilkoma tygodniami Bülent Arınç stwierdził, że kobiety nie powinny publicznie głośno się śmiać.
Erdoğan też zaliczył podobny incydent. Premiera rozzłościło pytanie wieloletniej korespondentki „The Economist”, skierowane do lidera parlamentarnej opozycji, o to, czy islamskie społeczeństwo może kwestionować autorytety. Erdoğan podczas wiecu na południu kraju uznał, że dziennikarka obraża tureckie społeczeństwo, które w 99 proc. złożone jest z muzułmanów. Reporterkę nazwał wtedy „bezwstydną walczącą kobietą przebraną za dziennikarkę”. „Znaj swoje miejsce” – dodał.
To jednak nie powinno nas zwieść.