Ukraina ma nowy rząd. Jak zapowiedział premier Arsenij Jaceniuk: rząd przed końcem dnia we wtorek. I udało się. Trochę w tym stwierdzeniu ironii, bo minęło właśnie pięć tygodni od wyborów parlamentarnych, a koalicja rządowa najpierw nie mogła powstać, a gdy już się sformowała i nazwała Europejską Ukrainą, to powstał spór o personalia. Trochę nadużywając cierpliwości społecznej.
Nowy gabinet otrzymał poparcie 288 deputowanych w 423 osobowej Radzie Najwyższej. Swoje stanowiska utrzymali „prezydenccy” ministrowie: spraw zagranicznych – Paweł Klimkin, obrony – Stepan Poltorak oraz minister spraw wewnętrznych – Arsen Awakow. To ludzie Petra Poroszenki, powołani na urzędy z jego namaszczeniem i posiadający zaufanie głowy państwa. Było oczywiste, że zachowają urzędy także w nowym gabinecie.
Ale są też zaskoczenia. Już kilka dni temu prezydent zapowiedział, że sięgnie po fachowców z zagranicy. Na giełdzie trwały nerwowe przymiarki nazwisk. Już wiadomo, o kogo chodzi, bo prezydent dekretem przyznał im dziś ukraińskie obywatelstwo.
W rządzie znaleźli się Amerykanka, Gruzin i Litwin. To Natalia Jarećko, która obejmie resort finansów. Amerykanka z ukraińskim rodowodem. Ministrem zdrowia został Gruzin Aleksandr Kwitaszwili; kierował resortem zdrowia także w Tbilisi. Ajwaras Abramowiczus, Litwin, będzie ministrem gospodarki. Wszyscy troje zrzekli się poprzednich paszportów i zostali obywatelami Ukrainy.
To niezwykłe, od dawna nikt z własnej woli nie zamieniał paszportu innego kraju na ukraiński. Ale też rodzi wiele pytań: czy ławka ekspertów jest tak krótka na Ukrainie i konieczne było sięgnięcie do zagranicznych rezerw?