Zabił Sarge, a nie Scott
W USA ma być wykonana kara śmierci na chorym psychicznie zabójcy
Osiem godzin przed planowaną egzekucją federalny sąd apelacyjny odroczył wykonanie kary śmierci. Orzeczono, że Panettiego trzeba ponownie zbadać.
Według relacji w mediach w 1992 r. Panetti ogolił się na łyso, ubrał w panterkę i zastrzelił na oczach żony i dziecka swoich teściów. Umył się, przebrał w garnitur i zgłosił na policję. Tłumaczył potem, że w ten sposób bronił się przed szatanem, który ukrył się w teściach. Podczas procesu występował w stroju kowbojskim. Nie chciał zawodowego obrońcy. Bronił się sam. Wezwał na świadków m.in. Jezusa Chrystusa. Opowiadał, że teściów kazał mu zabić urojony sierżant Żelazny Koń, którego nazywał „Sarge”. To Sarge zabił, nie Scott – bronił się Panetti.
Nietrudno się domyślić, że wydany w 1995 r. wyrok śmierci na Panettiego podzielił Amerykanów. Jego wina jest oczywista, ale kara niekoniecznie. W amerykańskich dyskusjach podniesiono, że może być sprzeczna z Konstytucją, zabraniającą uśmiercania okrutnego lub nietypowego. Egzekucja Panettiego nie spełnia też, zdaniem przeciwników kary śmierci, dwóch celów, jakim ma ona służyć w społeczeństwie: nie odstrasza ani nie jest sprawiedliwą odpłatą za popełnioną zbrodnię.
Dodatkowa trudność polega na tym, że w 2007 r. Sąd Najwyższy postanowił, że warunkiem stracenia Panettiego ma być jego pełna świadomość, za co spotyka go kara śmierci. Tymczasem Panetti opowiada, że władze więzienne uknuły spisek: egzekucja ma uniemożliwić skazanemu ewangelizowanie współwięźniów.
Nie jest tak, że cała amerykańska prawica, polityczna i religijna, jest za karą śmierci. Przeciwko egzekucji chorego psychicznie Panettiego zawiązała się koalicja chrześcijan ewangelikalnych, biskupów metodystycznych, teksaskich polityków i byłego kandydata na prezydenta USA Rona Paula, libertarianina.