ZOBACZ DOKUMENT Ewy Żmigrodzkiej „Chcę żyć” o losach Romana Fristera. Film został wyprodukowany przez Telewizję Polską.
Z tego artykułu, jak i z innych, przebija dogłębna wiedza o Bliskim Wschodzie: mieszkał tam i pracował ponad pół wieku. Swoje niezwykłe życie tylko po części przedstawił w książce „Autoportret z blizną”, tłumaczonej na kilkanaście języków. Ta blizna to oczywiście Mauthausen, Auschwitz i marsz śmierci z powrotem do Mauthausen oraz przeżyta na własnych oczach śmierć matki, zabitej kolbą pistoletu przez nazistę, oraz śmierć ojca z wycieńczenia w obozie. Odwiedzałem z nim obozy śmierci; choć sam przeżył cudem, nie wspominał cierpień. Za to ostrzegał przed zezwierzęceniem człowieka – i katów, i nawet ofiar w tak ekstremalnych warunkach. Jego nagrane w Yad Vashem świadectwo obozowe jest jednym z najdramatyczniejszych dokumentów osobistych, jakie powstały. Bezwzględna szczerość i przyznanie do słabości budzi najwyższy szacunek.
Po poobozowej dwuletniej kuracji został dziennikarzem, lecz w 1952 r. UB aresztowało go za rzekomy sabotaż i wpisało na czarną listę. Wyemigrował do Izraela. Zdołał od zera tak mistrzowsko opanować hebrajski, że przez ponad 25 lat pracował w jednym z głównych dzienników kraju – „Haaretz”, z czego 14 lat jako redaktor naczelny magazynu weekendowego, a kilkanaście lat kierował nawet szkołą dziennikarską w Tel Awiwie, włączoną potem do Uniwersytetu. Pracował też dla Radia Wolna Europa i polskiej sekcji BBC. Zachował polskie obywatelstwo, które łączył z izraelskim patriotyzmem.
Jedna z pierwszych książek, które napisał po hebrajsku, nosi tytuł „Dziesiąty do modlitwy”.