Anita Werner i Paweł Siennicki w wywiadzie z byłą szefową MSZ za czasów rządów PiS Anną Fotygą, na łamach „Polska The Times”, zadali jej m.in. następujące pytania: „Pani uważa, że znaleźliśmy się w sytuacji jak z XVIII w., jak sprzed rozbiorów Polski?”; „Ktoś rozgrywa Polskę?”; „Polski rząd to pożyteczni idioci?”; „W Polsce działa rosyjska piąta kolumna?”; „To jest służalczość wobec Rosji?”; „Polski rząd sprzedał śledztwo smoleńskie?”; „Czy już weszliśmy w rosyjską strefę wpływów?”; „Tracimy swoją suwerenność?”; „Czyli Donald Tusk ma krew na rękach?”; „Polska to kondominium rosyjsko-niemieckie?”; „Putin rozegrał Tuska jak małego chłopca?”; „Smoleńsk to mógł być zamach?” itd. Gdyby usunąć z tych zdań znaki zapytania, Anna Fotyga nie musiałaby nic mówić, tekst wywiadu byłby gotowy siłami autorów. Była minister daje się podpuszczać, takie są zapewne z grubsza jej poglądy, choć czasami podczas tej rozmowy nawet ona lekko oponowała i niuansowała.
Dziennikarze zrobili wszystko, aby wycisnąć z byłej minister cały jad, aby było dwieście procent Fotygi. Żeby żadna insynuacja, najbardziej kuriozalna hipoteza lub po prostu brednia nie umknęły, aby koniecznie weszły w publiczny obieg, zatruły atmosferę, spotęgowały i tak już głęboki polityczny konflikt wokół Smoleńska i nie tylko. Niestety, to coraz powszechniejsza metoda przeprowadzania rozmów z politykami: wydobywać ekstrema, eskalować głupotę. Werner i Siennicki bardzo rzadko wchodzą z rozmówczynią w polemikę czy domagają się wyjaśnień i argumentów; dokonują natomiast na zimno niejako spustu surowej frustracji i emocji, podpowiadają Fotydze cały ten paranoiczny, pisowski zestaw, żeby przypadkiem o niczym nie zapomniała. Tak widocznie postrzegają swoją rolę, trochę jako suflerów. Fotyga skarży się w wywiadzie, że w procederze ośmieszania jej osoby brały udział służby specjalne. Jakie służby, pani minister? Wystarczą dziennikarze. Media narzekają na agresję polityków, ale same nieźle dorzucają do pieca.