Archiwum Polityki

Jeszcze żywy

Jak co roku do polskich sklepów trafi wkrótce kilkanaście milionów żywych karpi. I znów zacznie się masakra. Ryby stłoczone do granic możliwości, pływające w krwawej brei, duszące się w foliowych torbach, często patroszone żywcem. Chociaż podlegają ustawie o ochronie zwierząt i wiemy, że podobnie jak ssaki odczuwają ból, strach, stres, to brak jednoznacznego rozporządzenia Ministerstwa Rolnictwa sprawia, że przepisy każdy interpretuje, jak chce. Niektóre przepisy ustawy są jednak bezdyskusyjne: nie wolno np. zabijać zwierząt w obecności dzieci. Dlatego główny lekarz weterynarii wydał zalecenie, by sklepy wydzielały do tego celu specjalne miejsce. Drugie zalecenie dotyczy transportu żywych ryb ze sklepu do domu. Z badań wykonanych przez naukowców z Polskiej Akademii Nauk wynika, że 30 proc. tlenu karpie pozyskują przez skórę. – Dlatego zamknięta foliowa torba nie jest dobrym rozwiązaniem, podobnie jak małe wiaderka, w których ryby są skręcone w niefizjologicznej pozycji – mówi dr Krzysztof Jażdżewski, zastępca głównego lekarza weterynarii. – Najbardziej humanitarną metodą jest transport ryb w pojemnikach z dostępem powietrza.

W tym roku do handlu trafić mają specjalne rynienki wykonane z plastiku pochodzącego z recyklingu, polecane przez Instytut Rybactwa Śródlądowego i Towarzystwo Promocji Ryb (cena w hurcie ok. 90 gr). Część sklepów już je zamówiła, wystraszona ubiegłorocznymi interwencjami straży miejskiej, która kontrolowała warunki handlu i reagowała na najbardziej drastyczne przypadki. A najlepiej po prostu nie kupować żywych ryb, o co – jak co roku – apelują ekolodzy, przekonując, że lokalna tradycja nie powinna usprawiedliwiać znęcania się nad zwierzętami.

Polityka 50.2010 (2786) z dnia 11.12.2010; Flesz. Kraj; s. 6
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną