Archiwum Polityki

Assange jak Polański?

Rządy walczą z następstwami wycieku amerykańskich depesz dyplomatycznych, tymczasem wokół serwisu Wikileaks wybuchła wojna informacyjna. Pod presją władz USA firmy internetowe odmówiły portalowi gościny na swoich serwerach, w związku z czym Wikileaks musiał przenieść stronę do Szwajcarii. Biały Dom zakazał tymczasem amerykańskim urzędnikom czytania depesz, ponieważ w świetle prawa pozostają one tajne. Z pościgiem walczy Julian Assange, który podkreśla, że nie jest założycielem, a tylko rzecznikiem Wikileaks. Australijczyk przebywa w Wielkiej Brytanii, według swoich prawników jest śledzony, mimo że sam poinformował policję o miejscu swojego pobytu. W chwili zamykania tego numeru POLITYKI władze w Londynie wciąż rozpatrywały szwedzki wniosek o zatrzymanie go w związku z podejrzeniem gwałtu. Brytyjczycy, znani z powściągliwości w wydawaniu zbiegów politycznych, chcą się upewnić, że zarzuty kryminalne nie są tylko pretekstem do uciszenia Assange’a. Zatrzymanie niemal na pewno skończy się batalią sądową o ekstradycję, podobną do tej wokół Romana Polańskiego.

Sam Assange zapowiada, że jego aresztowanie nic nie da, ponieważ rozdał archiwum dużej grupie ludzi, którzy i tak je ujawnią. Tych nowych, nieznanych dokumentów rządy boją się dzisiaj najbardziej, dotychczas ujawnione nie przyniosły bowiem spodziewanych rewelacji. Jeśli komuś ten wyciek naprawdę zaszkodził, to nie dyplomacji USA, tylko politykom państw zaprzyjaźnionych, głównie europejskich, którzy zostali obnażeni przed własnymi wyborcami. Polskich polityków ten zimny prysznic może dopiero czekać.

Polityka 50.2010 (2786) z dnia 11.12.2010; Flesz. Świat; s. 11
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną