Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Jesz-cze jeden!

Byłam chora, a teraz jestem zupełnie wyleczona” – powiedziała zakonnica Marie Simon-Pierre, której – po modlitwach do Jana Pawła II – choroba Parkinsona przeszła, jak ręką odjął. Tylu ludzi się modli, a tylko nielicznym wraca zdrowie. Czy istnieje na świecie sprawiedliwość? Bardzo bym pragnął, żeby cuda zdarzały się częściej. Przydałby się choćby cud na PKP albo żeby Ojciec Święty sprawił, iż Jarosław Kaczyński odzyska spokój ducha i pogodne usposobienie, jakie cechowało go w kampanii wyborczej. Komu to przeszkadzało? Co by Panu Bogu to szkodziło? Podobnie jak kibice, skanduję po każdym cudzie: „Jesz-cze jeden! Jesz-cze jeden!”. Zanoszę modły do Benedykta XVI, żeby i on sprawił jakiś cud, na przykład iżby arcybiskup Michalik powiedział coś do rzeczy.

Przewodniczący episkopatu postraszył ostatnio likwidacją „Rzeczpospolitej”, co mnie głęboko zaniepokoiło, gdyż stanowi ona moją codzienną strawę duchową. Przywykłem czytać pisma rządowe na kolanach, a półrządowe, jak „Rz”, choćby na jednym kolanie. Pasożytuję niczym huba na zdrowym pniu „Rzepy”, z którego wyrastają mocne konary – panowie Lisicki, Semka, Wildstein, Ziemkiewicz – i pomniejsze gałązki oraz chwasty, których nie będę wymieniał. Dlatego z radością usłyszałem na pasterce, jak abp Michalik wziął swój ulubiony organ w obronę: „Jesteśmy dzisiaj świadkami, jak zakonnik występuje z krytyką Kościoła, biskupów, Telewizji Trwam. Potem się wyeliminuje »Rzeczpospolitą« i inne pisma, żeby pozostała tylko jedna linia patrzenia”.

Podzielam „linię patrzenia” arcybiskupa. Telewizja Trwam, Radio Maryja – to wszystko mogą sobie Michnik z Tuskiem zabrać, bo ja tego nie słucham ani nie oglądam. Ale ręce precz od „Rzeczpospolitej”! W jakiej innej gazecie przeczytamy o „bandytach”, którzy siedzieli po obu stronach Okrągłego Stołu?

Polityka 03.2011 (2790) z dnia 14.01.2011; Felietony; s. 97
Reklama