Archiwum Polityki

12 czaszek

Ciała żołnierzy ekshumowanych ze zbiorowych mogił identyfikowano dotąd na podstawie dokumentów lub tzw. nieśmiertelników – metalowych identyfikatorów. Od niedawna medycy sądowi i prokuratorzy dysponują nową metodą identyfikacji – badania zgodności profili genetycznych ofiar i ich potomków. Taką metodą IPN chce ustalić tożsamość szczątków kilkunastu oficerów więzionych w Starobielsku i w 1940 r. zamordowanych w Charkowie. W 1991 r., podczas ekshumacji grobów, polska ekipa wywiozła kilka skrzyń szczątków z Charkowa. Złożono je w szkole policyjnej w Legionowie i przypadkowo odkryto po 18 latach. Prokuratura w 2009 r. wszczęła nawet postępowania w sprawie ewentualnej profanacji. Sprawę już umorzono, a 12 czaszek przekazano do IPN, gdzie miały być dowodami w śledztwie katyńskim.

IPN, w miarę posiadanych środków, zamierza zbadać profile wszystkich synów i córek ofiar obozu w Starobielsku. – Szczątki ofiar powinny trafić do ich potomków, prawnych sukcesorów – tłumaczy rzecznik IPN. Tyle że czaszek jest 12, a lista ofiar ze Starobielska liczy prawie 4 tys. nazwisk. Nie wiadomo, ilu ich potomków żyje i złoży wniosek o badanie. Nie ma żadnej gwarancji, że profile żyjących pozwolą zidentyfikować ofiary. Istotne są też koszty przedsięwzięcia (jeden profil to ok. 2 tys. zł). Część rodzin ofiar uważa, że czaszki należy pochować w miejscu zbrodni. Czy nie lepiej czaszki pogrzebać w kwaterze katyńskiej na Powązkach bądź w kaplicy w katedrze polowej WP, gdzie na ścianach są tablice z nazwiskami ofiar zbrodni katyńskiej, także tych, których czaszki (tyle że niezidentyfikowane) trafiły do IPN?

Polityka 10.2011 (2797) z dnia 04.03.2011; Flesz. Kraj; s. 8
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną