W swoim programowym planie dla Polski premier wspomina o egzotycznie brzmiących astrobazach – niewielkich przyszkolnych obserwatoriach astronomicznych, które mają służyć uczniom, i nie tylko. Ich upowszechnienie ma być elementem rządowej strategii „wybiegania w nowoczesność”. Co to takiego?
Projekt ASTRO-BAZA był do tej pory inicjatywą lokalną, pionierskim pomysłem samorządu województwa kujawsko-pomorskiego (o czym premier wspomina w sposób nie do końca klarowny). Rozmowy na ten temat podjęli w 2008 r. entuzjaści podglądania kosmosu i zawodowi astronomowie. Od dwóch lat szkolą nauczycieli, którzy prowadzić będą zajęcia w astrobazach. To od ich inwencji, entuzjazmu i odporności psychofizycznej (nie każdy potrafi zarwać noc na obserwacje nieba) zależeć będzie sukces projektu. Obserwatoria powstają w miejscowościach, gdzie od lat istnieją koła miłośników astronomii – i w miejscach, gdzie nocą niebo jest naprawdę ciemne. Budowane i wyposażane są w 65 proc. z budżetu Regionalnego Programu Operacyjnego UE. Za resztę płacą samorządy.
Każde z 14 powstających obserwatoriów wyposażone będzie w skomputeryzowany teleskop Schmidta-Cassegraina o średnicy zwierciadła 25–30 cm, przez który dostrzec można planetoidy, supernowe i brać udział w międzynarodowych projektach astronomicznych (jak np. Star Count). Połączone w skoordynowaną sieć umożliwiają rzadko spotykany w klasie półprofesjonalnej rozmach przedsięwzięć.
Pierwsze kopuły teleskopów uchylą się wiosną, czyli przed wyborami, co opozycja uzna pewnie za chęć odwrócenia oczu wyborców od przyziemnych kłopotów.