Ta populistyczna i antyeuropejska partia – domagająca się wystąpienia Finlandii z Unii i ze strefy euro oraz uszczelnienia kraju przed imigrantami – działała do tej pory na marginesie. Z 4 proc. popularności, w poprzednim parlamencie zdołała umieścić 5 posłów. Teraz z 17 proc. poparcia – już nie tylko w głębokim terenie, ale także wśród helsińskiej inteligencji – w kwietniowych wyborach wyrasta na czwartą (obok trzech klasycznych formacji: prawica, lewica, centrum), a może nawet trzecią siłę w kraju, z dużymi szansami na współrządzenie Finlandią.
Powody tego nadspodziewanego sukcesu Prawdziwych Finów również są klasyczne: tłumaczą skomplikowaną sytuację kryzysową na swój prosty sposób. Celuje w tym stojący na ich czele 49-letni Timo Soini, wymowny i przekonujący „człowiek z sąsiedztwa”, nowa gwiazda fińskich mediów. Nie ukrywa, że po wyborach chciałby być ministrem przemysłu. Na początek.