Archiwum Polityki

Polityka i obyczaje

Jan Rokita nie wróci do polityki – taką zasmucającą wiadomość podała „Polska”. Jest przynajmniej jedna osoba, która nie zgadza się z tą decyzją – Nelly Rokita nadal uparcie przekonuje męża, że nie wolno zapominać o obowiązkach wobec ojczyzny. Tymczasem niedoszły premier z Krakowa woli dzisiaj życie stateczne: wykłada na dwóch uczelniach, a w wolnym czasie czyta książki i ogląda arabską telewizję Al-Dżazira.

W miniony weekend cała Polska miała nosić sztuczne wąsy w hołdzie kończącemu karierę Adamowi Małyszowi. Pojawiła się jednak również kontrpropozycja, by prawdziwe wąsy golić na znak protestu przeciw niedawnemu wywiadowi skoczka, w którym śmiał spytać, dlaczego Jarosław Kaczyński czci pamięć brata w Warszawie, a nie na Wawelu. Dorota Łosiewicz w „Fakcie” apeluje do Małysza: „Pan się trzyma od polityków z daleka. Teraz jest pan bohaterem całej Polski, a jak pan się opowie po którejś stronie, to stanie się pan bohaterem Polski Tuska albo Polski Kaczyńskiego”.

Polscy piłkarze nie zdobyli Kowna, przegrywając z Litwą 0:2. Nie zawiedli natomiast nasi kibice, którzy za wschodnią granicą czują się zwykle bardzo swobodnie. Z relacji wysłannika „Rzeczpospolitej” Stefana Szczepłka: „Wchodzę na trybunę, gdzie jeden z wielu pijanych zapiewajłów apeluje do sąsiadów »Po cośmy tu, k..., przyjechali! Jechać z nimi. Jazda z k...wami. Polacy jazda z k...wami!«. A zaraz potem »Jeszcze Polska nie zginęła«”...

Tymczasem konkurencyjny „Fakt” napisał o pozytywnych skutkach gospodarskiej wizyty prezesa w sklepie: „Czyżby Jarosław Kaczyński miał aż taką moc sprawczą? Wystarczyła jedna jego wizyta w sklepie spożywczym, a już następnego dnia z samego rana cena cukru spadła tam aż o złotówkę!”.

Podobno Michał Kamiń­ski ma pomysł, jak przed wyborami poprawić notowania PJN. Ważnym elementem kampanii ma być zadanie pytania Jarosławowi Kaczyńskiemu, co konkretnie osiągnął jako szef PiS. Kamiński dodaje, że do tej pory prezes bywał atakowany agresywnie, on zaś proponuje, aby stawiać mu trudne pytania „bez nienawiści”.

Niektórzy działacze partyjni wielbią swych liderów niczym bohater „Misia”, który śpiewał „Łubu dubu, niech nam żyje prezes naszego klubu” – pisze „Rzeczpospolita”. Ale zamiast, jak trener II klasy Wacław Jarząbek, śpiewać do szafy z wmontowanym magnetofonem, korzystają z Twittera. Na przykład posłanka PO Agnieszka Pomaska, która napisała, że jej czteromiesięczna córeczka wysłuchała konferencji Donalda Tuska i „od tamtej pory nie schodzi jej uśmiech z twarzy”.

Finał reportażu sądowego zamieszczonego w „Tygodniku Powszechnym”, w którym pojawia się na moment prozaik Marek Nowakowski: „Ale zanim zniknie, wchodzi jeszcze w ciekawy dialog z przypadkowym prawnikiem, który zaintrygowany tłumem pyta: – Kogo tu sądzą, że taki ścisk? – To pan nie wie? – dziwi się pisarz. – Jarek Marek Rymkiewicz przeciwko Michnikowi. Na co lekko zmieszany jurysta odpowiada: – Przepraszam. Wie pan, człowiek ma tyle własnych rzeczy na głowie, że czasem odrywa się od rzeczywistości”.

Instytut Socjologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego badał ostatnio poglądy stołecznych licealistów. Oto co zdaniem dr. Marcina Zarzeckiego młodzi sądzą o polityce: „W 116 wywiadach nie pojawiła się ani jedna pozytywna wypowiedź na temat polityków i polityki. Dziś młodzież jest zbiorowością bez idei politycznych, typowe pokolenie końca rewolucji. To nie jest społeczność, z której rodzą się ruchy społeczne, która przeprowadzi zmiany”. Socjolog prof. Hanna Świda-Ziemba pytana, czy dzisiejszej młodzieży brakuje idei: „Oni tak naprawdę nie do końca rozumieją nawet pojęcia idei. Czasem pytam ich o idee, ale najpierw muszę tłumaczyć, co to właściwie takiego jest”.

Reżyser Przemysław Wojcieszek, autor filmu „Made in Poland” opowiadającego o młodym buntowniku, który chce wywołać rewolucję, o kłopotach, jakich przysparza mu polska lewica: „Symptomatyczne, że polska pseudolewica siedzi w kawiarni, a robotników bronią związki zawodowe zorientowane na Radio Maryja. To typowy polski paradoks!”.

Brytyjska gazeta „News of the World” przyłapała na gorącym uczynku kilku posłów Parlamentu Europejskiego, którzy tuż po podpisaniu listy obecności (za sam taki podpis inkasują równowartość 1200 zł) opuścili salę obrad. Wśród dezerterów był m.in. reprezentujący Polskę Adam Gierek, który tak się tłumaczył „Faktowi”: „To nie jest taśma produkcyjna w zakładzie pracy, by siedzieć od do. Nie ma nic do roboty, to wylatuję do domu”.

Polityka 14.2011 (2801) z dnia 02.04.2011; Polityka i obyczaje; s. 114
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną