Archiwum Polityki

Szybciej się kręci

Tym razem Pięćsetka oderwała się od peletonu. Największe przedsiębiorstwa w 2010 r. zwiększały przychody szybciej niż reszta gospodarki. Zgodnie z prawem cyklistów, wedle którego rower nie może stać w miejscu: albo pedałujesz i jedziesz do przodu, albo spadasz.

Z ubiegłorocznej listy wynikało, że wprawdzie najwięksi nie dali się kryzysowi, ale nie wszystkim udało się utrzymać klientów. Łączne przychody 500 największych przedsiębiorstw w 2009 r. były nieco mniejsze niż w 2008 r.: wyniosły 853 mld zł (poprzednio – 878). Nasz ranking nie okazał się więc zieloną wyspą. Teraz jest odwrotnie. W 2010 r. firmy z Listy 500 zarobiły aż 984 mld zł. Tempo wzrostu ich przychodów okazało się dużo szybsze niż tempo rozwoju całej gospodarki, które wyniosło 3,8 proc.

To również zasługa firm, które w poprzedniej edycji zdecydowały się nie podawać wyników, choć wcześniej występowały w rankingu. Widocznie kryzys dotknął je tak mocno, że wolały lizać rany w samotności. Teraz wróciły, bo z powrotem mocno stanęły na nogach. Po krótkiej przerwie znów mamy na liście ArcelorMittal Poland (pozycja 11), Volkswagen Motor Polska z Polkowic (44) czy Nowy Styl z Krosna (265).

Są na liście debiutanci, którzy do tej pory nie upubliczniali wyników. Najbardziej spektakularna jest obecność Ikei Retail (151), polskiej spółki szwedzkiego koncernu. Przez wiele lat firma kontrolowana przez rodzinę Kampradów cieszyła się świetną opinią jako lider społecznie odpowiedzialnego biznesu. W ostatnich latach szwedzkie media zaczęły się jednak uważniej przyglądać, gdzie i czy Ikea płaci podatki. Padły zarzuty, że ich unika. Nowa polityka informacyjna świadczy o tym, że Ikea próbuje odzyskać dobry wizerunek. Na listę wróciły też międzynarodowe koncerny farmaceutyczne, które w poprzednich latach starannie ukrywały swoje polskie wyniki.

Paliwa na dopalaczach

Na szczycie rankingu znalazła się ropa (PKN Orlen), gaz (PGNiG) i prąd (Polska Grupa Energetyczna). W stosunku do poprzedniej edycji nastąpiły pewne przetasowania. Wtedy miejsce na pudle zajmowały: PKN Orlen, PGE i Fiat Auto Poland. Wydatki na paliwa to jedna z głównych przyczyn rosnącej inflacji. Im więcej płacimy przy pompie, tym trudniej nam się cieszyć rosnącymi przychodami Orlenu czy Lotosu (awans z 8 na 5 miejsce). Rosnące zyski monopolisty (PGNiG awansował z 4 na 2 pozycję) także dają się zauważyć w rachunkach za gaz. Samopoczucie konsumentów niezbyt poprawiają wyjaśnienia prezesów największych firm, że to nie one są beneficjentami rosnących cen, ale dostawcy surowców. Rosyjski Gazprom czy Łukoil kasują zyski, bo światowe ceny ropy idą w górę z powodu niestabilnej sytuacji w Afryce Północnej. Globalizacja.

Z perspektywy Orlenu czy Lotosu sytuacja wcale nie wygląda aż tak różowo, jak się z pozoru wydaje. Oszołamiający wzrost przychodów PKN Orlen (za 2009 r. było to 47,5 mld, obecnie – aż 62,2 mld zł) jest efektem przede wszystkim wzrostu światowych cen ropy. Koncern zarobił też 1,7 mld zł na uzgodnionej z Agencją Rezerw Materiałowych sprzedaży rezerw obowiązkowych. Na dalszy dynamiczny wzrost sprzedaży paliw trudno jednak liczyć. Odkąd cena etyliny 95 przekroczyła 5 zł za litr, zaczyna się mówić o barierze popytu. Zarządy spółek paliwowych zaczynają zadawać sobie pytanie: „Na czym więc zarabiać?”.

Zarówno w Płocku, jak i w Gdańsku odpowiadają na nie podobnie. Oprócz poszukiwań własnych źródeł ropy trzeba wchodzić na obszary zarezerwowane do tej pory dla innych. Lotos zastanawia się nad budową elektrowni gazowej, Orlen zamierza budować elektrownię gazową we Włocławku, szuka także gazu łupkowego na Lubelszczyźnie. Inwestycyjne ambicje daleko wyprzedzają jednak możliwości. PKN ma ogromne długi, zaciągnięte na kupno litewskiej rafinerii w Możejkach. W 2010 r. zmniejszył je wprawdzie o 2,5 mld zł, ale prawie 8 mld jeszcze zostało. Na sprzedaż Możejek w roku wyborczym trudno liczyć. Przepłaciliśmy za nie słono, na ewentualnej transakcji trzeba więc będzie stracić, co niewątpliwie zostanie okrzyknięte zdradą narodową. Żeby zdobyć pieniądze na inwestycje, PKN pozbywa się więc swoich udziałów w Polkomtelu (22). Pozostali udziałowcy operatora Plusa (Węglokoks, KGHM, Vodafone) też postanowili spieniężyć swoje walory w firmie. Do kupna operatora telefonii komórkowej ustawiła się spora kolejka chętnych. Chociaż więc ubiegłoroczne zyski PKN Orlen są imponujące (prawie 2,4 mld zł), to potrzeby inwestycyjne koncernu – jeszcze wyższe.

Rekordowe zyski (prawie 2,5 mld zł) chce zainwestować także PGNiG. Już zdobyło koncesje poszukiwawcze w Norwegii, Danii, Egipcie, Pakistanie i Libii, stara się o następne w Tunezji, Maroku, Kenii i Mongolii. Firma narzeka na Urząd Regulacji i Energetyki, który nie pozwala jej zwiększać cen w tempie, jakie proponuje. Zyski wskazują jednak, że żale PGNiG są mocno na wyrost. To był dla firmy rekordowo dobry rok.

W 2010 r. bardzo dużo działo się w energetyce, ale… nie zmieniło się nic. PGE zamierzała kupić gdańską Energę (15), ale transakcję zablokował Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. PGE odwołała się do sądu, trzeba czekać. Nie doszło też do prywatyzacji Enei. Zainteresowana nią francuska firma EdF, kontrolowana przez tamtejszy rząd, nie kwapiła się ze zobowiązaniem do budowy w naszym kraju elektrowni węglowej. Nic dziwnego, specjalizuje się w energetyce jądrowej. Z kolei Kulczyk Investments, jako kandydat do kupna Enei, budził w Ministerstwie Skarbu obawy, że okaże się tylko pośrednikiem. Wszedł na giełdę tylko Tauron (10), ale pakiet kontrolny nadal jest w posiadaniu państwa. Konieczne inwestycje się ślimaczą, bo nie wiadomo, za jaką cenę trzeba będzie wkrótce kupować prawo do emisji dwutlenku węgla.

Perspektywy rozwoju polskiej energetyki są więc nader marne. Ale bieżąca sytuacja finansowa – znakomita. Nie są to wprawdzie pieniądze wystarczające do realizacji niezbędnego programu inwestycyjnego, ale kasa pusta nie jest. Kusi ministra skarbu, żeby choć częściowo przetransferować ją do budżetu. To dlatego PGE kupiła tzw. resztówki kilku spółek Skarbu Państwa, choć nie były jej do niczego potrzebne. Chodziło tylko o to, żeby przekazać ponad 3 mld zł ministrowi finansów. Z pełnej kasy wyszarpać coś dla siebie chcą także pracownicy, którzy domagają się podwyżek.

Spektakularny awans w rankingu odnotowała Jastrzębska Spółka Węglowa – z 42 na 18 pozycję. Nie jest on jednak wynikiem dynamicznego wzrostu sprzedaży, ale innego sposobu liczenia przychodów. W obecnej edycji JSW, inaczej niż w poprzednich, postanowiła, że nie będzie występować solo, ale w grupie kapitałowej. „W skład GK JSW na koniec 2010 r. wchodziły m.in. Polski Koks SA (75,5 proc. wszystkich akcji) i Koksownia Przyjaźń Sp. z o.o. Dąbrowa Górnicza (88,12 proc. akcji). Dane pochodzą ze skonsolidowanego sprawozdania finansowego przygotowanego zgodnie z polskimi standardami rachunkowości” – tyle od samej spółki. My dodamy od siebie, że przedsiębiorstwo przygotowuje się do debiutu na GPW. Strajki mocno nadwerężyły wizerunek firmy, a konsolidacja wyników być może go nieco poprawi.

Bitwa o handel

Metro Group, zrzeszające sieci niemieckich hipermarketów (m.in. Real, Media Markt, Saturn, Makro), obroniło wprawdzie swoją 6 pozycję, ale miniony rok należał do Biedronki. To jej właściciel – portugalska firma Jeronimo Martins Dystrybucja – przesunął się z 5 na 4 pozycję. Niby tylko jedno miejsce w górę, ale w pieniądzach oznacza, że popularna sieć tanich sklepów sprzedała towarów za 3 mld zł więcej niż wszystkie sieci niemieckie razem wzięte. Po reklamie, jaką zrobił jej Jarosław Kaczyński, Biedronka staje się nie do pokonania. Ma w naszym kraju już ponad 1650 sklepów, za 3 lata chce ich mieć 3 tys. I może jej się to udać. Rosnące ceny powodują, że coraz chętniej udajemy się po zakupy do tzw. dyskontów, czyli sklepów, w których wybór jest mniejszy, wnętrza gorsze, ale ceny najczęściej niższe. Model funkcjonowania Biedronki na rynku naśladuje m.in. Carrefour (16). Z kolei Tesco (12) wchodzi w obszary, na których było nieobecne – na przykład handel meblami czy lekami.

Wyzwanie portugalskiej Biedronce rzucił na polskim rynku jej były szef Luis Amaral, kierujący siecią hurtowni Eurocash (20 miejsce w rankingu). Eurocash zaopatruje w tanie towary małe polskie sklepy, które – broniąc się przed zagranicznymi molochami – także się łączą. W rankingu widać, że z sukcesem. Lewiatan Holding wspiął się już na 25 pozycję, Emperia – na 31. W minionym roku o tę ostatnią sieć sklepów (pod nazwami Stokrotka i Delima) stoczył batalię właśnie Amaral, który próbował wrogiego przejęcia lubelskiej firmy Artura Kawy. Nie udało się, odkupił od Emperii tylko jej spółkę dystrybucyjną Tradis, ale walka o polski handel jeszcze się nie skończyła. Jedno jest pewne – przetrwają najsilniejsi, którzy będą się ze sobą łączyć. Małe sklepiki nie mają szans. Na początku ubiegłego roku było ich w kraju jeszcze 74 tys., pod koniec już tylko 54 tys. Przed kilkoma laty myśleliśmy, że na naszym rynku królować będą sieci wielkich hipermarketów, tymczasem okazało się, że małych dyskontów.

Autem pod górę

Ciężki rok ma za sobą Fiat Auto Poland (spadł z 3 na 7 miejsce). Kiedy wybuchł kryzys i światowe koncerny samochodowe wpadły w ciężkie tarapaty, fabryka w Tychach miała złote żniwa. Europejscy klienci masowo przesiadali się do małych i ekonomicznych aut, do których kupna dopłacały ich rządy. Pandy i Fiaty 500 cieszyły się sporym wzięciem. Kiedy jednak dopłaty się skończyły, przychody polskiej fabryki włoskiego koncernu spadły na łeb, na szyję – aż o ponad 3 mld zł, firma odnotowała straty. Inne nasze fabryki samochodów także nie mogą 2010 r. uznać za udany. Za bramy wyjechało 887 tys. aut osobowych i dostawczych, o ponad 100 tys. mniej niż dwa lata wcześniej.

Fiat Auto Poland ma pod górę, ale Volkswagen Poznań wydaje się mieć już kłopoty za sobą. Z taśm fabryki zjechało 149 tys. aut, czyli o 11 tys. sztuk więcej niż rok wcześniej. Kryzys mniej dał się też we znaki dostawcom podzespołów i części samochodowych. Fiat Powertrain Polska (57) zachował pozycję na liście, GK Inter Cars (99) przesunęła się o kilka miejsc w górę. Ale Toyota Motor Manufacturing (108) obsunęła się mocno w dół. Także boryka się z deficytem. Generalnie branża motoryzacyjna w Polsce radziła sobie w minionym roku gorzej niż w Czechach czy na Słowacji.

Natomiast w świetnej kondycji zakończyła rok branża artykułów gospodarstwa domowego. Co piąta pralka automatyczna czy zmywarka do naczyń, jaką kupują unijni konsumenci, pochodzi z naszego kraju. LG Electronics z Mławy zajmuje nadal poczesne miejsce na górze rankingu (32), podobnie jak LG z Wrocławia (35). Przedstawicieli branży elektronicznej jest na liście wielu: Samsung Electronics (51), BSH (62), Indesit Company (80), Electrolux (82), Zelmer (310) i wielu innych. Im bardziej konsumenci muszą zaciskać pasa, tym większą sprzedaż odnotowują producenci sprzętu AGD. Oferują bowiem sprzęt coraz bardziej energooszczędny, zużywający mniej wody, jednym słowem taki, który szybko na siebie zarobi. Największe firmy europejskie i światowe, które przed laty zainwestowały w nowoczesne fabryki w Polsce, dbają o to, byśmy chcieli wymieniać go jak najczęściej.

Rosnące ceny żywności służą naszemu mleczarstwu. SM Mlekpol (95) i Grupa Mlekovita (96) ciągną w górę resztę. Od 2004 r., czyli od naszego wejścia do UE, odnotowują coroczny, poważny wzrost sprzedaży. Na żywności zarabia się coraz lepiej. Oprócz wielkich światowych koncernów obecne są na polskim rynku i w rankingu duże spółki regionalne, takie jak polski Maspex czy czeska Kofola (wykupiła naszego Hoopa). Z czasem powinno ich być coraz więcej.

Kryzys zmusił firmy do bardziej agresywnych zachowań. Dziś nie wystarczy rozwijać się krok po kroku. Jeśli firma nie przejmuje konkurentów, zanim się obejrzy – sama zostanie przejęta. Proces konsolidacji przyspieszył, krajobraz w rankingu zmienia się coraz szybciej.

Polityka 20.2011 (2807) z dnia 10.05.2011; Lista 500; s. 10
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną