W naszym tradycyjnym styczniowym konkursie „Zostań prorokiem...” – zabawie we wróżby i przepowiednie na nadchodzący rok – pytanie o to, czy zatrzymany zostanie Osama ibn Laden, powtarzane było od ośmiu lat. Traktowaliśmy je jako symboliczne podsumowanie efektów amerykańskiej wojny z terroryzmem. I za każdym razem zdecydowana większość uczestników konkursu udzielała odpowiedzi przeczącej (ponad 90 proc. przed rokiem i podobnie w zdeponowanych tegorocznych odpowiedziach, które czekają do grudnia na rozstrzygnięcie). Wydaje się, że ulegliśmy zbiorowo wizji Osamy ukrywającego się gdzieś na odludziu, na niedostępnym pograniczu afgańsko-pakistańskim, dokąd nie sięga zachodni wywiad i najnowsza bezzałogowa technika szpiegowska. Prawda okazała się, jak zwykle, bardziej banalna: po ucieczce z Afganistanu przez ponad siedem lat ibn Laden mieszkał w północnym Pakistanie, a przez ostatnie pięć w zamienionej w twierdzę willi w Abbottabadzie, tuż obok akademii wojskowej i w ulubionej dzielnicy rezydencji emerytowanych wojskowych. Tam też zginął zastrzelony w ataku amerykańskich sił specjalnych. Te okoliczności dotyczące kryjówki najbardziej poszukiwanego terrorysty świata stawiają w bardzo złym świetle współpracujące z Waszyngtonem pakistańskie służby specjalne, które skądinąd, gdy chcą, są bardzo efektywne w działaniu.
Nasza relacja – świat po Osamie – s. 40.