Archiwum Polityki

Oblana matura

Dzień dobry dzieci. Dzień dobry pani! Siadajcie. Właściwie nie powinnam już do was mówić „dzieci”, bo omawiamy prace maturalne i prawie wszyscy otrzymacie świadectwa dojrzałości. „Prawie”, bo jeden z was sprawił mi zawód. Jeszcze tylko ostatni raz lista obecności. Gargas? Przyjdzie na drugą lekcję, jest w telewizji. Gawryluk? Zaraz będzie, wyszła już z telewizji. Kania? Jest w sądzie, przyjdzie z wolnej stopy. Karnowski? Obecny. Karnowski Michał? Jestem. Krasnodębski? Jest na wymianie w Niemczech. Lisicki? Uważam, rze jestem. Lisiewicz? U „Starucha”. Łysiak? Jak zawsze. Pospieszalski? Tutaj jestem. Pietrzak? W telewizji. Sakiewicz? Jest. Semka? Idzie z Radia TOK. Stankiewicz? W namiocie. Wildstein? Obecny. Wolski? W radiu, zaraz przyjdzie. Wróbel? Wyszedł do Radia TOK, zaraz wróci. Ziemkiewicz? Jestem. Zybertowicz? W Toruniu, usprawiedliwiony.

Przechodzimy do omówienia prac maturalnych. Poziom ogólny dobry, widać, że mimo niesprzyjających warunków, usiłujecie poznać prawdę. Komisja wyróżniła dwie prace – Ewy Stankiewicz i Joasi Lichockiej. W pracy Ewy uderza dojrzałość i niezależność sądów, odkrywcza forma i zaangażowanie. Ewa trafnie zauważa, że „Tu wszystko postawione jest na głowie”. Celnie porównała nasz kraj do „księstwa Trzeciego Świata rządzonego przez lokalnego, bezkarnego kacyka”. Jej pracę cechuje typowa dla młodej osoby wrażliwość i niezgoda na wszechobecne „kłamstwa polskiego rządu”, które powinny doczekać się sprawiedliwego rozliczenia. Jesteś młoda, Ewuniu, dopiero wchodzisz w życie, życzę ci, żebyś tego doczekała. Godne szacunku jest twoje młodzieńcze oburzenie na Władysława Bartoszewskiego za jego słowa „wkroczyła dzicz”. Komisja egzaminacyjna zwróciła uwagę na dojrzałą analizę sytuacji w mediach, gdzie „dwóch modnych błaznów” karmi nas nachalnie polityką. „Pod jednym względem dziś w Polsce jest gorzej niż w stanie wojennym: ludzie nie są świadomi propagandy mediów”.

To jest, drogie dzieci, także moja porażka, ponieważ ja na każdej lekcji powtarzałam, że – jak pisze Ewa – „większość wiodących mediów jest tubą propagandową władzy”. Wasza koleżanka trafnie dostrzega, że „wolność przekonań i poglądów jest fikcją”. Tak, Ewo, masz rację.

Komisja podkreśliła dojrzałość uczuciową autorki, która z jednej strony potrafi być krytyczna, pisze o zdradzie stanu, sabotażu, partactwie, znęcaniu się nad obrońcami krzyża, o agresji fizycznej, z jaką się spotkała, a z drugiej – okazuje wielkoduszność, miłosierdzie i zapewnia, że „ten namiot nie jest pełen nienawiści”. Niech ciepło, które emanuje z pracy Ewy Stankiewicz, ogrzeje wasze serca.

Uznanie komisji wzbudziła także praca Joasi Lichockiej. Podejdź tu, Joasiu, niech cię ucałuję. Joasia widzi to samo co Ewa i co rzuca się w oczy każdemu: „Kłamstwo jest oczywiste i totalne. Dobiega niemal z każdego tytułu, każdego kanału informacyjnego. Wyziera z najmniejszych kątów”. Dobrze odrobiła naszą lekcję o podobieństwach „Gazety Wyborczej” i „Żołnierza Wolności”. Z właściwą młodej dziewczynie wrażliwością Joasia rozumie tych, którzy na Krakowskim Przedmieściu „Krzyczeli »Komoruski« i dawali wprost do zrozumienia, żeby obecny prezydent wyjechał do Moskwy. Mówili o zdradzie stanu zarówno prezydenta, jak i premiera”. Po tym wszystkim, co się stało, „mieli – jak pisze Joasia – święte prawo do oburzenia”.

To i tak łagodne słowa, gdyż ci ludzie nie tylko mieli święte prawo, ale i obowiązek, patriotyczny obowiązek krzyczeć „Komoruski”, bo ojczyzna to co, Rafale? – Ojczyzna to zbiorowy obowiązek, proszę pani. – Dobrze, siadaj.

Niestety, drogie dzieci, przykro mi o tym mówić, ale jest jedna ocena niedostateczna. Mimo ogromnej życzliwości komisja nie mogła przymknąć oka na liczne błędy i ogólną wymowę pracy Janka Wróbla. Tak, tak, Janku, nie udawaj zdziwionego. To, co dla Ewy, Joasi i dla nas wszystkich jest oczywiste, Janek nazywa niewybrednie „denaturatem czerwonoarmisty” i natrętnym powtarzaniem nieprawd. Janku, jak ty mogłeś nam to zrobić? Jak możesz pisać o „współczesnym pseudopodziemiu, które walczy w ramach demokracji z demokratycznie wybranymi władzami oraz z kilkoma redakcjami”? Jaką „demokrację” ty masz na myśli? Gdzie ty ją widzisz? Jak można ruch Obudź się, Polsko, ruch „Gazety Polskiej”, ruch odnowy moralnej, nazywać „pseudopodziemiem”? Na jakiej podstawie uznajesz Tuska, Komorowskiego i to całe towarzystwo za demokratycznie wybrane władze?

Janku, przecież jeszcze rok, dwa lata temu byłeś pojętnym uczniem, dobrze się zapowiadałeś. Szkoła pokładała w tobie nadzieje. Co się z tobą stało? Przecież jeszcze za pierwsze półrocze miałeś pozytywne oceny. Czy ty chcesz pójść śladem Tomka Wołka, który sprawił nam taki zawód? Czy ciebie też skusił syreni głos salonu?

Jeżeli uważasz, że takie pojedyncze fakty jak to, że Joasia czy Piotr występują w Radiu TOK FM, a jej i Ewy eseje drukuje „Rzeczpospolita”, świadczą o tym, że kłamstwo nie jest totalne, że to jest oznaką demokracji, to mamy problem. Do ciebie nie przemawia porównanie, którego dokonała Joasia: „Kiedyś propaganda komunistyczna, dzisiaj propaganda PO”? Janku, czy nie pamiętasz, ile godzin lekcyjnych przeznaczyliśmy na analizę propagandy w III RP, na pochodzenie mediów i dziennikarzy, na agenturę i związki z postkomunistycznym biznesem?

Czy nie byłeś na pogadance pana z IPN? I po tym wszystkim wyśmiewasz pogląd Joasi o na poły agenturalnym charakterze obecnej władzy i usłużnych mediów? Nie rozumiesz prostych konstrukcji politycznych, w których mgła, zamach, Rusek, Komorusek, hel, sąd, „Mgła”, targowica przeplatają się z ideą obudzenia Polski?! Janku, czy ty nie byłeś w klasie, kiedy przerabialiśmy ten materiał, czy nie byłeś z nami na filmach Ewy i Janka oraz innych twórców o Smoleńsku, czy nie byłeś z nami na Krakowskim?

Co się takiego stało, że razi cię zrównanie demonstracji organizowanych z okazji 10 kwietnia z demonstracjami z lat stanu wojennego, a ruchu, który pogardliwie nazywasz „gazetopolskim” z Solidarnością lat 80.? Czy ty naprawdę uważasz, że „żadnej rewolucji moralnej nie można się po nich spodziewać”? No, i na dodatek jeszcze ta wpadka z historii. „Sukinsyny, ale nasze sukinsyny” to nie są słowa prezydenta Franklina Delano Roosevelta, tylko Teodora Roosevelta, tego samego, który powiedział: „Mów łagodnie, ale miej pod ręką gruby kij”. To jest i moja zasada.

Biedny Janku, co z ciebie wyrośnie? Musimy się wspólnie zastanowić, co z tobą zrobić, jak cię zawrócić z fałszywej drogi, dopóki nie jest za późno. Jutro przyjdź do szkoły z rodzicami.

Polityka 20.2011 (2807) z dnia 10.05.2011; Felietony; s. 89
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną