W cieniu batalii o upamiętnienie prezydenta Lecha Kaczyńskiego toczy się batalia w Krakowie, gdzie miejscowe środowiska upamiętniające dążą do upamiętnienia postaci pułkownika Kuklińskiego. Głos w dyskusji zabrała ostatnio Rada Stowarzyszenia Kuźnica, która stawianie pomnika uważa za „przedwczesne”, gdyż w sprawie Kuklińskiego „historia nie powiedziała ostatniego słowa”. W oczekiwaniu na wiążącą wypowiedź historii, Rada apeluje o rozwagę, przypominając, że działalność pułkownika miała charakter dwuznaczny i że „upamiętnianie pomnikiem działalności, mówiąc otwarcie, szpiegowskiej nie wydaje się moralnie uzasadnione”.
Rada przypomina, że swego czasu w stolicy upadł pomysł uhonorowania Kuklińskiego nazwą pewnej ulicy dlatego, że krzyżowałaby się ona z ulicą Jana Karskiego, Kuriera z Warszawy, na co nie zgadzało się stowarzyszenie kultywujące pamięć tego ostatniego. Trzeba jednak przyznać, że przewagą krakowskiego pomnika jest to, że z absolutnie niczym się on nie krzyżuje, co może być decydującym argumentem za jego postawieniem.
Natomiast widoki na ulicę płk. Kuklińskiego w Warszawie, czy jakimkolwiek innym mieście, są raczej marne. Wydaje się, że najbezpieczniejsze i niewywołujące kontrowersji byłoby nazwanie jego nazwiskiem ulicy niekrzyżującej się z żadną inną. Problem w tym, że byłaby to prawdopodobnie ulica donikąd, być może również ślepa, a w taką uliczkę środowiska pragnące upamiętnić płk. Kuklińskiego wpuścić się nie dadzą.