Archiwum Polityki

Szwabski Breivik

Niemcy przy okazji norweskiej tragedii odkryli, że już sto lat temu mieli własnego Andersa Breivika: dyrektora wiejskiej szkoły w Szwabii Ernsta Augusta Wagnera, który w 1913 r. doczekał się ponurej sławy jako „morderca z Mülhausen”. Zatłukł kijem swoje dzieci i żonę, a następnie w pobliskim Mülhausen podpalił cztery domy, po czym zaczął strzelać na oślep do przechodniów. Zanim obezwładnił go policjant, zabił osiem osób i ranił 12.

Był to nierzucający się w oczy mężczyzna, „wykształcony, grzeczny i ugodowy w sposobie bycia człowiek” – jak charakteryzował go później zaskoczony psychiatra. Wagner – podobnie jak Breivik – przygotowywał się latami do dzieła zniszczenia, gromadził broń, zaczytywał się w dziełach Ibsena i Nietzschego. Sporządził też manifest, dramat o cesarzu Neronie, który zadedykował: „Mojemu narodowi”. Był przekonany, że żyje w czasach zbliżającej się apokalipsy. Zagrożenie widział w gwałtownej urbanizacji, feministkach domagających się praw wyborczych i ogólnym upadku obyczajów. Szczerze nienawidził ludzi: „ze wszystkich dokonań ludzkości człowiek udał się najmniej”, zanotował w swoim manifeście.

Polityka 32.2011 (2819) z dnia 02.08.2011; Flesz. Świat; s. 11
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną